O możliwości startu Jackiewicza informowali już w styczniu publicyści tygodnika "Do Rzeczy" Piotr Gociek i Cezary Gmyz.
"Wystartować na prezydenta chce niejaki Dawid Jackiewicz, niegdyś PiS. Co ciekawe, Dawid Bohdan Jackiewicz dysponuje ponoć sporymi środkami na kampanię. Dysponuje również niechęcią zarówno do Mentzena, jak i Kaczyńskiego" – napisali komentatorzy w rubryce "Dwaj Panowie G".
Jackiewicz kandydatem. Wyjaśnia powody
O swoich planach były szef resortu skarbu poinformował na portalu X.
"Ambitna Polska pozwala się rozwijać, budować firmy, pracować za godziwe wynagrodzenie. Nie napuszcza jednych na drugich" – napisał Jackiewicz.
Jak zaznaczył, "kiedy wstaje z kolan, nie uderza głową w sufit". "Jest uśmiechnięta, ale też rozwinięta" – zauważył polityk.
"Chcę o nią powalczyć, dlatego kandyduję na Prezydenta RP" – dodał Dawid Jackiewicz.
Jackiewicz: W PiS nie było żadnej autorefleksji
W rozmowie z serwisem Interia.pl kandydat na prezydenta odnosi się do swoich związków z PiS, których – jak podkreśla – nie ukrywa.
– W 2016 r. moja przygoda z ugrupowaniem się zakończyła. W działalności PiS nie było żadnej sanacji, żadnej autorefleksji, chociaż na to liczyłem. Rozstaliśmy się formalnie, temat jest dla mnie zamknięty – mówi Dawid Jackiewicz. Jak podkreśla, "ani Jarosław Kaczyński, ani Donald Tusk, ani żaden inny lider partyjny" nie może mu wydawać poleceń.
– Zaproponowałem szereg ustaw, które miały uzdrowić sytuację, dać ogromny impuls prorozwojowy spółkom skarbu, wyeliminować patologie. Zamiast realizować ten program, zdymisjonowano mnie. Reformę odłożono na półkę, a nadzór nad setkami spółek rozdzielono pomiędzy różnych ministrów – przypomina były minister skarbu.
Jednocześnie Jackiewicz wskazuje, że na jego dymisji "skorzystało kilku ministrów, z których każdy otrzymał nadzór nad kilkudziesięcioma spółkami". – Państwo i rząd straciły możliwość koordynacji nad tym jakże ważnym gospodarczo obszarem odpowiedzialności rządu. Taki był efekt mojej dymisji – podkreśla kandydat na prezydenta. – Nie podobała mi się też selekcja negatywna w PiS. Zamiast promować ludzi, którzy są rzetelni, merytoryczni i realizują program, postawiono na tych, zajmujących się przede wszystkim walkami frakcyjnymi. Bez ducha gry zespołowej. Nie chciałem w tym uczestniczyć – dodaje.
Były minister: Szkoda, że refleksja Kaczyńskiego nastąpiła po tylu latach
Jarosław Kaczyński kilka lat temu, pośrednio, odniósł się do statusu Dawida Jackiewicza. "Do zarządu Orlen Synthos Green Energy weszli też ludzie, którzy przez jakiś czas, na skutek różnego rodzaju nieporozumień, byli odsunięci" – powiedział prezes PiS.
Do tych słów odniósł się były minister. – Szkoda, że ta refleksja u prezesa Kaczyńskiego nastąpiła po tylu latach i nie zagościła na trwałe w kierownictwie PiS – stwierdził.
– Najbardziej mnie smuci to, że poszedłem do PiS, by naprawiać system, który tłamsi ambicje Polaków. A zobaczyłem, że górę nad tym wszystkim biorą osobiste i partykularne interesy różnych frakcji partyjnych – przyznaje Jackiewicz.
Czytaj też:
Trzaskowski czy Nawrocki? Jest najnowszy sondażCzytaj też:
Trzech kandydatów ze spadkiem poparcia. Oto czarny koń wyborów prezydenckich?