Kiedy rozpoczęła się rosyjska agresja na Ukrainę, mieszkałem i pracowałem w Petersburgu – najbardziej prozachodnim mieście w Rosji, gdzie poparcie dla władz jest oczywiście duże, ale i tak mniejsze niż w jakimkolwiek innym miejscu w tym kraju. Na początku wojny wśród moich znajomych, z których wszyscy to przedstawiciele petersburskiej inteligencji, były nadzieje na zmianę – na to, że wojna i sankcje Zachodu doprowadzą do kryzysu ekonomicznego, który zmusi władze do poluzowania systemu.
Coca-Cola z Kazachstanu
Wydawało się, że analogia do początku lat 90. i upadku Związku Sowieckiego była jak najbardziej uzasadniona. Wtedy w wyniku bardzo sprytnej gry ówczesnego prezydenta USA Ronalda Reagana Moskwa została wciągnięta w kosztowny wyścig zbrojeń, a przy okazji Arabia Saudyjska i inne kraje Zatoki Perskiej znacznie obniżyły ceny ropy, która była głównym źródłem sowieckich dochodów. Sowiecka gospodarka tego nie wytrzymała. Rozpoczął się kryzys, który doprowadził do ogromnych geopolitycznych zmian, w tym rozpadu ZSRS i sowieckiej strefy wpływów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.