Pozwolę sobie przedstawić bardziej długofalowe konsekwencje drugiej już wojny na Bliskim Wschodzie. Konsekwencje, na które nie ma wpływu to, czy obecna wojna Izrael i USA kontra Iran zakończyła się, czy też dopiero się zakończy.
Po pierwsze, będziemy mieli do czynienia ze wzrostem nastrojów antyamerykańskich i antyizraelskich w świecie. Wzrost niechęci do USA interesuje nas bardziej, bo to przecież główny sojusznik Rzeczpospolitej – według oficjalnej polskiej doktryny – i w NATO i stricte polityczny. Iran został w tej wojnie dyplomatycznie wsparty przez Turcję, która dotąd z nim rywalizowała o wpływy w regionie i w świecie muzułmańskim. Przypomnijmy, że Turcja to druga armia w NATO i oficjalnie sojusznik USA nie tylko formalnie, na papierze, ale w praktyce, bo na terenie tego kraju rządzonego od ponad dwóch dekad przez najpierw premiera, a potem prezydenta Recepa Erdogana są strategicznie ważne amerykańskie bazy wojskowe,w tym lotnicze.
Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że Iran zaatakował bazy amerykańskie w Katarze, a więc w państwie, które w regionie Zatoki Perskiej jest największym... sojusznikiem Turcji!
Bardzo jednoznaczne wsparcie USA dla Izraela nie tylko w kontekście wojny z Islamską Republika Iranu, ale również wcześniej w kontekście Palestyny i „oczyszczenia” Strefy Gazy jest konsekwencją zdecydowanie proizraelskiego nastawienia nowej administracji Białego Domu. Jednocześnie stoi w sprzeczności z hasłem i ideologią trumpistow: „America First!”. Jak wiadomo, zakładało ono nie angażowanie się USA (i pieniędzy amerykańskich podatników) w akcje militarne poza terytorium Stanów Zjednoczonych. Czy antyamerykańskie nastroje związane z decyzjami 47. prezydenta USA nie tylko w świecie islamu, ale tez generalnie w państwach, które kiedyś określano paternalistycznie mianem "Trzeciego Świata", a nawet w Europie będą trwałe? Zobaczymy. Tak samo będziemy obserwować, na ile ta wojna zaszkodzi Trumpowi w jego ojczyźnie (niemal cztery razy więcej przeciwników niż zwolenników) oraz w samym obozie Republikanów (trzy razy mniej zwolenników niż przeciwników!).
Po drugie: jednoznaczna reakcja dyplomatyczna Chin, Rosji i Pakistanu oznacza kolejna fazę ponadkontynentalnego skonsolidowania bloku „Anty-Zachód”. To paliwo dla poszerzenia, wzmocnienia i dania ideologicznego paliwa (obok antykolonializmu także antyamerykanizm i „antyzachodniość”) dla BRICS-u. To oznacza jeszcze trwalszy i głębszy podział świata na faktycznie dwa bloki.
Po trzecie praktyczną konsekwencją ostatniej wojny na Bliskim Wschodzie jest zapewne zmniejszenie wpływów USA w ONZ. Amerykanie mogą to lekceważyć, ale stanie się to faktem.
I to nie koniec "mid-term" i "long-term" konsekwencji obu (!) wojen bliskowschodnich.
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
