Golonka: Pielgrzymka Bractwa św. Piusa to wyraźne świadectwo katolickiego tradycjonalizmu

Golonka: Pielgrzymka Bractwa św. Piusa to wyraźne świadectwo katolickiego tradycjonalizmu

Dodano: 
Rzym, zdjęcie ilustracyjne
Rzym, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay
Pielgrzyma stanowiła bez wątpienia wyraźne i silne świadectwo na rzecz katolickiego tradycjonalizmu - mówi Wojciech Golonka, publicysta "Do Rzeczy".

DoRzeczy.pl: Niedawno do Rzymu dotarła pielgrzymka Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X. Termin nie był przypadkowy. W tym roku mija pięćdziesiąt lat od pierwszej pielgrzymki jubileuszowej, jaką w 1975 r. poprowadził abp Marcel Lefebvre – założyciel Bractwa. Przełom?

Wojciech Golonka: Powstałe w 1970 r. Bractwo św. Piusa X rzeczywiście brało udział w obchodach roku świętego w 1975 roku, następnie w 2000 roku, a także obecnie. Trudno jednak mówić o przełomie – niedawna międzynarodowa pielgrzymka Bractwa św. Piusa X do Rzymu jest po prostu konsekwencją pryncypialnej postawy tego zgromadzenia wierności wszystkiemu, co wiąże się z autentycznym rzymskim katolicyzmem. Pielgrzyma ta natomiast stanowiła bez wątpienia wyraźne i silne świadectwo na rzecz katolickiego tradycjonalizmu, ukazując jego witalność od strony powołań kapłańskich i zakonnych – trzeba podkreślić obecną z tej okazji w Rzymie dużą ilość seminarzystów i młodych księży z Bractwa – oraz wielodzietnych rodzin wśród wiernych.

Z jednej strony każda pielgrzymka do Rzymu jest okazją do uzyskania stosownych odpustów i wypraszania łask w wielu uprzywilejowanych świętych miejscach Wiecznego Miasta, z grobami św. Piotra i Pawła na czele, z drugiej ta pielgrzymka (jak i te poprzednie) były właśnie szczególną okazją do przedstawienia naturalnego obrazu Tradycji katolickiej wbrew ciążących wobec niej uprzedzeń, czym wpisała się w długofalowe, żmudne procesy normalizacji właściwych jej praw w Kościele. Przede wszystkim: czy można sensownie nazwać schizmatykami te osiem tysięcy ludzi, śpiewających katolickie credo w głównych bazylikach rzymskich oraz modlących się za papieża i za Kościół w procesjach ulicami Rzymu? Warto tu dodać, że to w konsekwencji świadectwa pielgrzymki Bractwa do Rzymu w 2000 roku Watykan podjął rozmowy z Bractwem, które zaowocowały „uwolnieniem” Mszy trydenckiej przez Benedykta XVI w 2007 r. oraz wycofaniem ekskomunik, które mieli zaciągnąć na siebie w 1988 roku czterej biskupi pomocniczy Bractwa wyświęceni przez abpa Marcela Lefebvre’a bez zgody Jana Pawła II (samo Bractwo nie uznawało zasadności tych kar).

Co ciekawe, pierwszy raz wydarzenie organizowane przez FSSPX zostało ujęte w programie jubileuszowym Stolicy Apostolskiej. Niektórzy komentują to jako kolejny krok w procesie normalizacji relacji między Bractwem a Stolicą Apostolską. Czytam m.in., że „wpisanie pielgrzymki do kalendarza jubileuszowego można uznać za istotny sygnał dialogu i poszukiwania dróg pojednania”. Pan też tak to odbiera?

Myślę, że podobna informacja w oficjalnym kalendarzu było przede wszystkim kwestią techniczną i porządkową, a o wiele bardziej wymownym faktem było usunięcie post factum tej pielgrzymki ze wspominanego programu, tak jakby ta pielgrzymka, jedna z największych pielgrzymek zgromadzeń zakonnych w obecnym roku świętym, nigdy nie miała miejsca! Na tę złośliwość i małostkowość należy patrzeć w kontekście „pielgrzymki LGBT” zaplanowanej na 6 września, która wpierw została wpisana do oficjalnego programu, następnie z niego usunięta pod wpływem zgorszenia wiernych, i w końcu przywrócona, z osobliwym komentarzem jednego z decydentów, prałata Rino Fisichella: „uwzględniamy wszystkich, którzy proszą nas o doświadczenie wiary (…) Nie widzę dlaczego, ktoś powinien być wykluczony”. Nikt nie powinien być wykluczony… no chyba, że chodzi o Bractwo św. Piusa.

Ale to w sumie dla tradycjonalistów dobry znak: jaka bowiem może być doktrynalna czy moralna zasadność dotykającego ich ostracyzmu, jeśli nawet tęczowe pielgrzymki są bardziej mile widziane w oficjalnym programie roku jubileuszowego Watykanu niż ta Tradycji katolickiej?

Czy istnieje różnica, a jeśli tak, to jaka w podejściu papieża Leona XIV w porównaniu do jego poprzednika?

To się jeszcze okaże, z dwóch powodów. Po pierwsze, Leon XIV dopiero „rozkręca” swój pontyfikat, w którym widać elementy wyraźnej ciągłości z pontyfikatem Franciszka, ale także dyskretne próby korekty niektórych jego afirmacji lub obsady personalnej. Czas pokaże jakie okażą się proporcje i zakres obu tych tendencji. Po drugie, Franciszek miał bardzo specyficzny stosunek do samego Bractwa św. Piusa X, i choć – delikatnie rzecz ujmując – ewidentnie odbiegał w szczególe, jak i w ogóle od tradycyjnego Magisterium Kościoła, to poczynił kilka znaczących gestów na rzecz Bractwa, wśród których najbardziej uderzało udzielenie jego kapłanom bezpośrednio od papieża jurysdykcji do spowiedzi oraz opracowanie modus vivendi normalizującego kwestię ślubów wiernych Bractwa (jakże często nadal nonsensownie podważanych). Franciszek miał przy tym bardzo życzliwe relacje z księżmi z Bractwa z czasów, gdy był arcybiskupem Buenos Aires, natomiast nie słychać na razie tego typu informacji o osobistych kontaktach papieża Leona.

Ponadto, co jest kolejną niewiadomą, Bractwo św. Piusa X podczas obecnego pontyfikatu prawdopodobnie doprowadzi do kolejnych święceń swych biskupów pomocniczych, co może, ale nie musi być twardą ością niezgody. Papież Leon jako Amerykanin czy były misjonarz ma predyspozycje do pragmatycznego oglądu rzeczy, więc równie dobrze może skupić się na rzeczywistych pozytywnych owocach apostolatu Bractwa, poświadczonych kilkom wizytami papieskich przedstawicieli, i poczynić kolejne kroki ułatwiające jego działalność w Kościele względem wspomnianego już ostracyzmu (pomijam tu świadomie kluczowe rozbieżności w percepcji Soboru Watykańskiego II i jego reform, co jest istotą sporu – po prostu z doświadczenia sam Watykan miał niejednokrotnie sposobność dostrzec, że działalność Bractwa w Kościele nie jest destruktywna, wręcz przeciwnie).

Pewnym sprawdzaniem będzie tu ewentualnie przywrócenie wolności dla Mszy trydenckiej, o które proszony jest obecnie papieże przez różne środowiska. Jej radykalne ograniczenie przez Franciszka wraz motu proprio Traditionis custodes wprawdzie nie dotyczyło bezpośrednio Bractwa, ale podobny akt papieża wymagałby odwagi, którą siłą rzeczy musiałby również okazać, jeśli miałby czynić cokolwiek na rzecz Bractwa. Zresztą to właśnie „uwolnienie” Mszy trydenckiej było w przeszłości wstępnym warunkiem Bractwa do podjęcia rozmów doktrynalnych z Rzymem.


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także