Piast na tronie Dawida. Dlaczego trzeba wracać do koronacji sprzed tysiąca lat
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Piast na tronie Dawida. Dlaczego trzeba wracać do koronacji sprzed tysiąca lat

Dodano: 
"Obecność Korony"
"Obecność Korony" Źródło: wyd. Dębogóra
1000 -lecie koronacji Bolesława Chrobrego to jedna z wielkich, ale kompletnie nie wykorzystanych przez Polaków dat.

Złośliwi obserwatorzy słusznie zauważyli, że rząd Donalda Tuska robił wrażenie, jakby rocznicą został zaskoczony. Nie były w tego stanie przykryć pospiesznie zorganizowane, na łapu capu uroczystości ani szybka akcja piarowska, czyli premier Tusk ogłaszający (w kwietniu), że obchody będą królewskie, że Chrobry by się ich nie powstydził, że „mamy tysiąc powodów do świętowania”. Okazało się, że wszystkie wystąpienia były miałkie i powierzchowne, bo najzwyczajniej w świecie obecna klasa panująca, tak politycy jak i niestety hierarchowie, nie bardzo wiedziała co z tym faktem sprzed tysiąca lat – nałożeniem korony na głowę Bolesława – zrobić. Tym bardziej trzeba docenić próby właściwego i głębszego odczytania tej rocznicy. Chyba najważniejszą jest, sądzę, książka „Obecność Korony”, publikacja złożona z tekstów różnych autorów, przygotowana przez wydawnictwo Dębogóra. Dla Czytelników DoRzeczy.pl przygotowałem obszerne fragmenty mojego eseju, który się tam znalazł.

XXX

Często można odnieść wrażenie, że pierwsza koronacja polskiego króla, Bolesława Chrobrego w 1025 roku, miała wyłącznie znaczenie historyczne, przeszłe, odległe i w niewielkim tylko stopniu, a może wcale, nie wpłynęła na dzieje późniejsze, a już na pewno nie na współczesność. Ot, zamierzchłe czasy mglistych początków.

Rzeczywiście, gdy czytam analizy historyków dotyczące tego zdarzenia zwykle słyszę o tym, że Bolesław dzięki koronacji podkreślił swoją autonomię w relacjach z cesarstwem niemieckim lub, co też jest częstym motywem, przyczynił się do budowy polskiej państwowości. Koronacja byłaby zatem pierwszym, nieśmiałym jeszcze, krokiem na drodze do budowy suwerennego państwa polskiego, które swą pełnię zyskało znacznie później. Należałoby na nią patrzeć jako na etap wstępny, niedojrzały i przezwyciężony.

Zapomniana monarchia

Nic dziwnego, że z tego punktu widzenia sama koronacja Chrobrego i okres panowania pierwszych Piastów nie pobudza szczególnie wyobraźni. Ucieka ona naturalnie od zarodka i zalążka ku pełni i rozkwitowi, czyli do, jak powszechnie się uważa, do okresu panowania Jagiellonów i dalej do Rzeczpospolitej szlacheckiej. Sama nazwa mówi za siebie. Skoro rzeczpospolita to co stało się z królem? Król jawi się współczesnym jako swego rodzaju prekursor prezydenta, a Rzeczpospolita staje się zapowiedzią współczesnej Europy Ojczyzn. Wymiar monarchiczny i znaczenie króla rozmywa się i ginie we mgle. Nie pasuje do wymagań współczesnych i do opowieści o Polsce jako pionierze dziejów.

Mimo zatem, że od czasów Chrobrego aż do czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego Polska była monarchią, w ostatniej fazie swego niepodległego istnienia, monarchią konstytucyjną, ten wymiar – a więc monarchiczność i królewskość – gdzieś ze świadomości polskiej niemal zniknął. Nie jest to rzecz błaha. W ten sposób bowiem straciliśmy, albo może lepiej, w ten sposób tracimy jeden z najważniejszych komponentów polskości, pierwszy klucz, który pozwala nam dotrzeć do tego osobliwego i tajemniczego skarbca, w którym znajduje się wzorzec i idea tego, co to znaczy być Polakiem. Od samego początku bowiem polskość, a więc to co charakterystycznie plemienne, etniczne i ograniczone, łączy się i stapia z tym co uniwersalne i rzymskie, z chrześcijaństwem. Ale też chrześcijaństwo, o którym mowa, ma całkiem konkretny charakter. Jest ono katolickie. Naucza nie tylko zbawienia jednostek, ale głosi prawdę o Chrystusie Królu i o porządku społecznym, który ma odpowiadać niebiańskiemu wzorcowi.

Misja nowego Dawida

Kiedy zatem Chrobry doprowadził do tego, by na jego głowie spoczęła korona, to nie tylko wybił się na niepodległość, jakbyśmy to dziś powiedzieli, ale przede wszystkim włączył Polskę do łacińskiego, katolickiego krwioobiegu. Uczynił z Polski pełnoprawny podmiot dziejów Kościoła i cywilizacji chrześcijańskiej. A tym samym naznaczył na wieki polski los i określił nasze miejsce na arenie dziejów i Europy. Przekazał nam dziedzictwo, które, mimo wszelkich zawirowań i zmienności, wciąż jest żywe. Przyjął na siebie misję nowego Dawida, novus David, a w zbiorowości polskiej, wtedy jeszcze zlepku plemion, dostrzegł naród, nad którym on, i jego potomkowie będzie panował tak jak Dawid i jego potomkowie, od Salomona zaczynając, władali nad ludem Izraela.

Dlatego nie należy patrzeć na samą koronację jedynie ani jako na pierwszy przejaw dążenia do suwerenności narodowej, ani jako na wybicie się na niezależność w relacjach z cesarstwem. Nie to było najważniejsze. Można wręcz powiedzieć, że te cele były podporządkowane i przyporządkowane czemuś znacznie bardziej istotnemu. Tym czymś najważniejszym było zdobycie pozycji pełnoprawnego króla na wzór Dawida i przez to uczynienia z Polan narodu w ramach Kościoła. Rozumując, jak to się zazwyczaj robi, w kategoriach suwerennościowych, państwowych, świeckich, dopuszczamy się anachronizmu. Rzutujemy naszą ideę suwerenności i państwa świeckiego na czasy Mieszka, Bolesława i ich następców. Robi się z nich wówczas prekursorów nie swojej sprawy, przypisuje się im nie ich własne ambicje i pragnienia.

Źródło: DoRzeczy.pl
Księgarnia Do RzeczyKsiążki Pawła Lisickiego
można kupić w Księgarni Do RzeczyZapraszamy
Czytaj także