Pod tym względem mamy do czynienia z prawdziwym przewrotem. O tak, tu Donald Trump dotrzymuje słowa. Dzięki dokonanym przez niego zmianom można też lepiej zobaczyć jak głęboko sięgnęła w USA choroba bolszewizmu. Co by się stało, gdyby wybory wygrała Kamala Harris lepiej nie myśleć.
Dwa fakty najlepiej obrazuję tę wielką, pozytywną przemianę. Pierwszy to wyrzucenie z FBI licznych agentów, którzy za czasów Joe Bidena trudnili się śledzeniem, inwigilowaniem i zwalczaniem katolickich tradycjonalistów – grupy, którą lewackie otoczenia poprzedniego prezydenta uważało za szczególnie niebezpieczną. Tak, sam fakt uczęszczania na msze trydenckie wystarczył, by stać się przedmiotem “zainteresowania służb”.
Jak powiedział niedawno podczas przesłuchania przed Senatem nowy dyrektor FBI, Kash Patel, pod jego zwierzchnictwem agencja dokładnie sprawdziła wszystkich uwikłanych w ten proces pracowników. W efekcie lewaccy gorliwcy zostali, najkrócej mówiąc, wyrzuceni na zbity pysk. Przypomnę, że afera wybuchła w 2023 roku, kiedy to na światło dzienne wyszły informacje, za sprawą sygnalisty, wskazujące na to, że FBI uważa za potencjalnych przestępców przeciwko państwu…tradycyjnych katolików. Powodem miała być ich brak entuzjazmu dla ideologii gender i rzekomy antysemityzm.
Jeszcze lepiej kontrrewolucję prezydenta Trumpa widać w armii. Na czym ona polega doskonale pokazało świetne wystąpienie amerykańskiego sekretarza obrony (a teraz już wojny), Pete’a Hegsetha, w bazie Quantico na spotkaniu z kilkuset generałami. Hegseth zadeklarował jasno: Koniec z miesiącami tożsamości, biurami do spraw inkluzywności, facetami w sukienkach. Koniec z kultem zmian klimatycznych i złudzeniami dotyczącymi płci. Żeby nikt nie miał wątpliwości polityk użył słów, powiedzmy, mało parlamentarnych: “Jak już wcześniej powiedziałem i powtórzę jeszcze raz: koniec z tym g***em (ang. we are done with that s**t)”. I jeszcze to: “- Od tej chwili jedyną misją nowo odrodzonego Departamentu Wojny jest prowadzenie wojny, przygotowywanie się do niej i przygotowywanie się do zwycięstwa. (Będziemy – red.) nieustępliwi i bezkompromisowi w tym dążeniu. Nie dlatego, że chcemy wojny. Nikt tutaj nie chce wojny, ale dlatego, że kochamy pokój”. W zasadzie nic dodać, nic ująć.

