Ogłoszony 5 października francuski rząd przetrwał zaledwie 12 godzin. To piąty gabinet, który upadł w ciągu dwóch lat.
Zdecydowana większość Francuzów o paraliż państwa oskarża więc samego prezydenta. Przybywa też polityków, którzy żądają nie tylko przedterminowych wyborów do Zgromadzenia Narodowego, lecz także głowy gospodarza Pałacu Elizejskiego
Gdy po ponad trzech tygodniach trudnych zakulisowych negocjacji premiera Sébastiena Lecornu w niedzielę 5 października ogłoszono wreszcie skład „nowego” francuskiego rządu, trudno było nie zauważyć, że gabinet nie różni się znacząco od tego, który nie uzyskał we wrześniu wotum zaufania francuskiego parlamentu. Aż 12 z 18 ministrów pełniło już bowiem funkcję w rządzie François Bayrou, który po druzgocącej porażce w Zgromadzeniu Narodowym złożył dymisję 9 września.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
