• Radosław WojtasAutor:Radosław Wojtas

Prosto z krzaka

Dodano: 
Warzywa
Warzywa Źródło: Unsplash / nrd
Przyjedź i weź, ile tylko potrzebujesz. Za darmo. Byle się nie zmarnowało. Dramatycznie niskie ceny skupu niektórych owoców i warzyw sprawiają, że rolnicy rezygnują ze zbiorów i oddają owoce swojej ciężkiej pracy za darmo. Ale samozbiory mają także drugie oblicze. To dobry model biznesowy, który producentom gwarantuje wyższy zysk niż w hurtowym skupie, a odbiorcom – znacznie niższe ceny niż w dyskontach, gwarancję pochodzenia i świeżości oraz kontakt z naturą. Moda przyszła z Zachodu.

W ciągu kilku pierwszych dni października niewielkie Gałkowice pod Sandomierzem odwiedziły setki ludzi. – Przyjeżdżali nawet z Czech i ze Słowacji, z Pomorza, Zakopanego i Wrocławia – mówił Maciej Siekiera, rolnik, który w Gałkowicach ma dużą, ponaddwuhektarową plantację papryki przemysłowej. I to właśnie papryka była powodem całego zamieszania. Pan Maciej stanął w tym roku przed trudnym wyborem: zebrać plony i spróbować sprzedać, zostawić i pozwolić, żeby zgniły, czy rozdać, ile tylko się da. Policzył, że decydując się na opcję numer jeden, sporo do interesu dołoży – na opłacenie dniówki pracownika trzeba w tym roku sprzedać 500 kg papryki. Nie chciał, by warzywa się zmarnowały. Ile tylko się dało, tyle zebrał własnymi siłami, bez zatrudniania ludzi, a resztę postanowił rozdać. Ogłosił więc w Internecie, że każdy może przyjechać, wejść na pole i narwać tyle papryki, ile tylko potrzebuje. – Przez trzy dni rozdaliśmy ok. 60 ton papryki. Tyle zbieraliśmy w ciągu półtora miesiąca – mówił rolnik.

Na filmie udostępnionym w Internecie wzruszony plantator, łamiącym się głosem dziękuje tym, którzy przyłożyli rękę do tego, że warzywa, a zatem i ciężka praca całej rodziny się nie zmarnowały.

Artykuł został opublikowany w 45/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także