Chiny jako prymus klimatystów

Chiny jako prymus klimatystów

Dodano: 
Flaga Chin
Flaga Chin Źródło: Unsplash / CARLOS DE SOUZA
Prof. Ziemowit Malecha W stwierdzeniach osób, dla których zmiany klimatyczne i zacięta walka z ich ograniczeniem są priorytetem, często pojawiają się Chiny jako przykład szybkiej i zaawansowanej transformacji w kierunku tak zwanej zeroemisyjności.

Niestety, informacje te są powielane również przez czołowych polskich „klimatystów”, którzy – nie wiadomo na jakiej podstawie – stawiają Chiny za wzór, a Unię Europejską czy Polskę przedstawiają jako opieszałego marudera w zielonym marszu w kierunku ostatecznego rozwiązania kwestii CO₂. Ten propagandowy wirus zainfekował już wiele umysłów, gdyż podobne tezy dotyczące rzekomej wyjątkowości Chin na froncie walki o planetę pojawiają się również wśród komentujących.

Przyjrzyjmy się więc prawdziwym danym, zbieranym i aktualizowanym przez międzynarodowe organizacje, a dostępnym dla każdego na portalu Our World in Data. W pierwszej kolejności spójrzmy na miks energetyczny w czasach obecnych oraz na zmianę emisji CO₂. Zauważymy, że w Unii Europejskiej od 1990 roku do 2022 (najnowsze dostępne dane) emisje z elektryczności i ogrzewania spadły o ponad 36%, w Polsce również o około 36%, natomiast w Chinach wzrosły aż o 789%.

Następnie porównajmy obecny miks energetyczny. W roku 2024 w UE energetyka słoneczna dostarczyła średnio 9,3%, wiatrowa 17,5%, a oparta na paliwach kopalnych około 32% (bez energetyki jądrowej). W Chinach odpowiednio 8,3%, 9,8% oraz 62%. Jak wypada na tym tle Polska? Nasza produkcja energii elektrycznej wyniosła odpowiednio 8,9% z energetyki słonecznej, 14,6% z wiatrowej oraz 70% z paliw kopalnych.

Patrząc na te dane, warto zapytać, na jakiej podstawie i dlaczego propagatorzy zielonej transformacji i walki z klimatem stawiają Chiny za wzór? Skoro nie dość, że jedna trzecia światowych emisji CO₂ przypada na Chiny i emisje te wciąż rosną, a Unia Europejska, a nawet Polska, mają zauważalnie większy udział produkcji energii elektrycznej z paneli słonecznych oraz prawie dwukrotnie wyższy z farm wiatrowych.

Dobrze prześledzić jeszcze jedną kwestię. Mianowicie jak wprowadzenie mechanizmu ETS w UE realnie wpłynęło na zmiany emisji CO2 oraz zmiany PSN (PKB według parytetu siły nabywczej). ETS został wprowadzony w roku 2005, w którym PSN w UE był zauważalnie wyższy niż w USA (o około 1,3 biliona dolarów). Należy dodać, że w Stanach Zjednoczonych nie wprowadzono przymusowego i podatnego na manipulacje spekulantów mechanizmu opłaty za emisje CO₂.

Zobaczmy, jaki to miało skutek na emisje CO₂. Między rokiem 2005 a 2022 emisje z sektora energetycznego spadły w UE o 33%, a w USA o 31,5% (w Polsce o 13,5%). Widać więc, że wprowadzenie systemu ETS praktycznie nie miało tutaj żadnego wpływu. Sytuacja jest jeszcze bardziej wyraźna i dramatyczna, jeżeli porównamy wzrost PSN w tym okresie. W Unii Europejskiej wyniósł on około 29%, natomiast w USA 46%. Widać zatem, że wprowadzenie systemu ETS nie tylko nie wpłynęło pozytywnie na redukcję CO₂, ale spowodowało znacząco wolniejszy wzrost PSN w UE w stosunku do USA. W wartościach absolutnych oznacza to różnicę aż 7 bilionów USD, czyli 4,5 razy więcej, niż wynosi aktualnie PKB Polski.

Niestety, sytuacja nie będzie ulegała poprawie, gdyż w USA oficjalnie odwołano „kryzys klimatyczny”, a nawet wskazano, że obserwowane zmiany klimatyczne w pewnych sektorach gospodarki mogą być korzystne. Natomiast w Unii Europejskiej rozpędzony pociąg absurdalnych obostrzeń jeszcze bardziej przyspiesza. Liderzy europejscy leczą dżumę cholerą i jako antidotum na powyższe fakty oraz problemy proponują jeszcze więcej restrykcji w emisjach CO₂, jeszcze więcej paneli, jeszcze więcej wiatraków, likwidację rolnictwa, likwidację przemysłu ciężkiego i likwidację sektora górniczego. Bezrefleksyjnie podążają za klepiącymi ich po plecach chińskimi prymusami w obronie klimatu.


Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Kup akcje już dziś – roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także