Bartosz Kopczyński, wiceprezes Instytutu Wiedzy Społecznej im. Krzysztofa Karonia, autor książek z cyklu „Poradnik świadomego narodu”.
Każdy chce być wolnym, a przynajmniej tak deklaruje. Jak jednak zrobić to najprościej? Zostać liberałem, a przynajmniej tak się wydaje. Co to jednak znaczy „być liberałem”? Czy światopogląd katolicki jest zgodny z liberalnym? Ostatnio narosło sporo kontrowersji wokół tego tematu. Od razu na wstępie należy zastrzec, że światopogląd katolicki to ten, który Kościół katolicki głosi nieprzerwanie od swoich początków, wyłączając błędy nauczania, które w Kościele pojawiły się po Soborze Watykańskim II. Całokształt tych błędów nazywany jest modernizmem, a od pontyfikatu Franciszka również synodalizmem. Tych dwóch nurtów nie należy uważać za katolicyzm, więc światopogląd katolicki uściślam jako ten, który Kościół głosił do Soboru Watykańskiego II.
Pytanie więc brzmi: czy to nauczanie można pogodzić z liberalizmem? Tu natrafiamy na jeszcze większą rafę, o ile bowiem da się ściśle określić pojęcie katolicyzmu, o tyle nie sposób ustalić kanonicznej definicji pojęcia liberalizmu, a to z tej prostej przyczyny, że nie ma żadnego oficjalnego urzędu nauczycielskiego liberalizmu, a każdy liberał, zgodnie z etymologią pojęcia, przyznaje sobie wolność w jego definiowaniu, a nawet wolność jego niedefiniowania. Tyle więc liberalizmów, ilu liberałów, choć oczywiście istnieją pewne wskazania doktrynalne na gruncie zarówno filozofii, jak i ekonomii. Jak to więc nieraz bywało, za porządne zdefiniowanie liberalizmu muszą wziąć się katolicy, oczywiście nieliberalni.
Globalny Kapitał Plemienny
Definicję zjawiska utrudniają nam dwie podstawowe okoliczności: jego zmienność w czasie oraz pozorna dwoistość obszarów stosowania: ekonomicznego i filozoficzno-etycznego. Co do zmienności w czasie, to nie poczuwam się do pisania historii tego zjawiska, poprzestanę więc na głównych cechach dystynktywnych, które tkwią w umysłach naszych liberałów nadwiślańskich. Co do pozornej dwoistości, to od razu zastosuję wspólny mianownik: nie da się oddzielić ekonomii od moralności, a ich obu od filozofii. Zjawisko to traktuję więc jako jedność, wskazując jednocześnie na błędy w jego rozumieniu. Klasyczny liberał nadwiślański powie, że jemu chodzi o wolny rynek, co zwykle rozumie jako wolność prowadzenia działalności gospodarczej bez ingerencji żadnej siły, która mogłaby tę wolność ograniczyć, przy czym zawsze pod tą siłą rozumie państwo, a ponieważ żyje w państwie polskim, to największy oficjalny wróg liberała nadwiślańskiego to państwo polskie. I tu można zacząć wskazywać ograniczniki poznawcze liberałów nadwiślańskich, którzy nie dostrzegają, że państwo polskie znajduje się pod okupacją sił spoza Polski, jeśli więc ogranicza go państwo, to jest ono narzędziem w ręku sił wrogich nie tylko liberałom, ale wszystkim Polakom.
Kolejny ogranicznik poznawczy to sam rynek, który liberał chce widzieć wolnym, tylko zawsze przeszkadza mu państwo. Otóż rynek nigdy nie był, nie jest i nie będzie wolnym, bo zawsze ktoś tam jest, kto próbuje narzucić swoje warunki lub nawet całkiem go zawłaszczyć, szczególnie w epoce społeczeństw masowych, globalizacji, komunikacji cyfrowej, koncentracji kapitału i pieniądza fiducjarnego. Liberał myśli, że niewidzialna ręka rynku usunie wszystkie bolączki, jeśli tylko państwo przestanie ją wstrzymywać, nie widząc przy tym, że niewidzialna ręka ma również niewidzialną głowę, która myśli, i nie jest nią państwo. To ono bowiem jest trzymane przez niewidzialną rękę niewidzialnej głowy, a nie na odwrót. Ta niewidzialna głowa ma w swoich zasobach wielkie kapitały, zdolne zdestabilizować każdy rynek tak, by nie rządził się prostymi prawami podaży i popytu, ale myślami niewidzialnej głowy. Nie jest też prawdą, że kapitał nie ma narodowości. Owszem, ma i jest to narodowość ludzi, którzy są jego właścicielami. Kapitał niewidzialnej głowy rynku jest wyjątkowy; on rzeczywiście nie ma narodowości, ma za to plemię.
Zwę go w swoich opracowaniach GKP – Globalnym Kapitałem Plemiennym. Ma on charakter spekulacyjny, ale spekulacja, czyli zarabianie na różnicach wartości różnych rzeczy znajdujących się w obrocie, nie jest jego głównym celem, lecz władza. To kolejny ogranicznik poznawczy liberałów, oni myślą bowiem, że kapitał służy tylko do zarabiania pieniędzy. Ludzie, którzy dysponują GKP, sami są głównymi kreatorami pieniądza fiducjarnego, czyli tworzonego na podstawie sztucznego długu, mają więc pieniędzy tyle, ile zechcą, i za te pieniądze kupują to, czego pragną, a nade wszystko pożądają niczym nieograniczonej władzy. Na takim rynku wolności będzie tylko tyle, na ile pozwoli GKP lub uda się wyrwać. I nie jest to walka konkurencyjna równorzędnych podmiotów, tylko walka jednostek i ich zrzeszeń z wielkim tworem dysponującym większością bogactw świata.
Jednostka nie jest w stanie wygrać konkurencyjnej walki z GKP; może albo się do niego przyłączyć, ryzykując pochłonięcie, lub się przeciwstawić. Jednak pojedynczo żadna jednostka nie da rady, nawet ich spółki, bo czy tego chcemy, czy nie, każdy, nawet liberał, działa w jakimś reżimie prawnym i faktycznym. Jeśli GKP panuje nad państwem, w którym żyje, to dyktuje prawa temu państwu, ustawia rynek wedle swej woli, wykonuje czynności faktyczne zgodnie lub niezgodnie z prawem i nie podlega faktycznym ograniczeniom, na nic tu się więc nie przydadzą żadne teorie ekonomiczne. Każdy żyje w jakimś państwie, nawet liberał, a współczesne państwa można podzielić na dwie grupy: rządzone przez siły pozapaństwowe, i niemal zawsze jest to GKP, albo rządzone przez siły wewnątrzpaństwowe. Tak współcześnie wygląda środowisko życia i prowadzenia działalności gospodarczej. Takie są fakty, można ich jednak nie przyjąć, wtedy jednak dalsza rozmowa staje się bezprzedmiotowa.
Droga w stronę Lewiatana
Skupmy się teraz na samym pojęciu wolności. Liberał powie, że jemu chodzi głównie o wolność gospodarczą, czyli swobodę bogacenia się na wolnym rynku. Co do wolności rynku, to było o tym wyżej, a co do sposobów bogacenia się – na pytanie, czy są jakieś granice jego sposobów, odpowie, że są dwie. Po pierwsze, prawo stanowione, które powinno być jednak negatywne, tj. wskazywać jedynie nieliczne przypadki działań zabronionych, a poza tym wszystko powinno być dozwolone. Na pytanie, jakie więc są granice wolności jednostki poza ramami prawa, liberał odpowie, że wolność innych jednostek. Człowiek we wszystkich działaniach powinien respektować jedynie taką samą wolność innych jednostek, tzn. działać tak, aby swym działaniem nie ogranicza
innym możliwości bogacenia się na wolnym rynku oraz robienia tego, czego nie zabrania prawo. Jeśli wszyscy ludzie trzymaliby się tej prostej zasady, to bylibyśmy bogaci i szczęśliwi, bo każdy realizowałby swoje osobiste cele.
Jeśli zaś zapytamy liberała, jakie to są te osobiste cele, poza bogaceniem się, to odpowie, że własne szczęście. Liberał wywodzi bowiem pojęcie dobra z zasady użyteczności Jeremy’ego Benthama, że szczęście ogółu to suma szczęścia jednostek. Jak najwięcej szczęścia i jak najmniej nieszczęścia dla jak największej ilości ludzi, przy czym szczęście to przyjemność, a nieszczęście to ból. Liberał chce ze swoich dóbr korzystać w sposób pełny, tzn. mieć w dyspozycji takie dobra, z których najłatwiej pobierać pożytki. Warunek ten spełniają pieniądze jako środek wymiany, można uzyskać bowiem za nie różne dobra, potrzebne w tym momencie. Liberał chce więc mieć to, co daje mu dochód i co można łatwo wymienić. Nic w tym złego – to naturalne dążenie każdego człowieka. W teorii wygląda to zgrabnie, przyjrzyjmy się zatem możliwej praktyce.
Od razu widać, że wszystko jest tu względne, opiera się bowiem na subiektywnym odczuciu jednostki, która ceni swoją osobistą wolność tak bardzo, że odrzuca jakikolwiek obiektywny system wartości etycznych. Liberalny ogranicznik poznawczy nie dostrzega człowieka, tylko jednostkę gromadzącą dobra dla korzyści własnej, która może swój przychód, czyli zwiększenie własności, osiągnąć w dowolny sposób, byle nie naruszać własności innych jednostek. Nie ma tam jednak żadnej wartości moralnej, liberał dopuszcza więc lichwę i spekulację jako działania równie godne szacunku jak realna praca, a nawet lepsze, bo dające większy przychód. Jeśli przyjmuje jakąś etykę, to tylko w takim zakresie i tak długo, jak jest to dla niego korzystne. Jeśli ktoś deklaruje się jako liberał, a jednocześnie identyfikuje się z jakąś etyką, to w razie zmiany okoliczności życia albo porzuci etykę na rzecz innej, albo przestanie zwać się liberałem. Liberalizm zakłada bowiem, że istnieje tylko jednostka, nie ma żadnych bytów zbiorowych, a skoro tak, to nie ma też żadnych obiektywnych norm etycznych, obowiązujących w danej wspólnocie ludzkiej.
Tu dochodzimy do kolejnego ogranicznika poznawczego liberalizmu: nie da się pogodzić wolności liberalnej z czymkolwiek, co ją ogranicza, poza przymusem prawnym i oporem innych ludzi. Jeśli zachować konsekwencję, to liberalizm z czasem doprowadzi do tego, że jednostki odrzucą wszelkie ograniczenia własnej wolności, wynikające z jakiejkolwiek moralności, i skupią się na gromadzeniu energomaterii. Będą robić to w takim zakresie, jak będą chciały, a ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, to będą chciały coraz więcej. Nieuchronnie natrafią na analogiczny zakres wolności innych jednostek, z którymi będą konkurować na wolnym rynku, a który wcale nie będzie wolny, tylko ograniczony przez GKP. Zaczną więc rywalizować o ograniczone zasoby, a skoro jedyną granicą ich działań będzie opór, postawiony przez analogiczną wolność innych jednostek, to rychło dojdzie do stanu bellum omnium contra omnes, opisanego przez Thomasa Hobbesa, co oznacza wojnę wszystkich ze wszystkimi. Wówczas jednostki, zwalczające się na wolnym rynku, same zwrócą się do państwa, aby stało się Lewiatanem – potworem, który ujarzmi bestię ludzką, złożoną ze zdziczałych jednostek. I tak na skutek nieograniczonej wolności liberalnej pojawi się nieuchronny autorytaryzm.
Wolność po katolicku
Objawił się tu kolejny ogranicznik poznawczy liberalizmu: relacja jednostki i wspólnoty. Dla liberała jakakolwiek wspólnota nie istnieje – są tylko jednostki, od czasu do czasu łączące się we wspólne przedsięwzięcia dla korzyści. Nie uznaje więc istnienia nie tylko Kościoła, ale również narodu. Liberał jako kosmopolita wzorcowy chce żyć tam, gdzie mu dobrze, w otoczeniu tych ludzi, których sobie wybierze, tak długo, jak będzie mu to pasowało. Skoro nie ma obiektywnej etyki, poza zasadą użyteczności, to nie ma również niczego, co cementuje naród, poza opłacalnością, tak jak nie ma dla niego interesu narodowego poza jego własnym. Nie zrobi mu więc różnicy, kto zamieszkuje jego okolicę, byle jemu nie przeszkadzał. Rząd zaakceptuje taki, który zapewni mu opłacalny udział w rynku i niskie podatki. Takie pojęcia jak tradycja traktuje tylko jako wartość marketingową. Nie pyta więc, co jest słuszne, ale co jemu się opłaca. Odpowiedź znajdzie tam, gdzie ujrzy większy zysk, i do tego dostosuje swoją tożsamość. Takich ludzie właśnie pragną widzieć globaliści, do których należy GKP: obywateli świata, którzy w swoim mniemaniu osiągają sukcesy dzięki możliwościom otrzymywanym od niewidzialnej głowy rynku. Pojęcia tożsamości narodowej i cywilizacji łacińskiej są więc fundamentalnie nieliberalne, zakładają bowiem stałość i obiektywną etykę.
Katolicy mają inny pogląd na wolność i dobro. Wolność oznacza możliwość czynienia dobra, która nie jest przez nikogo ograniczana, a dobrem jest to, co objawił Bóg w Trójcy Jedyny. Jest tych dóbr hierarchia, a najwyższe dobro to wieczne zbawienie duszy, którego człowiek może dostąpić po śmierci. Póki jednak żyje, to pozostaje bytem duchowo-cielesnym, tzn. ma potrzeby duszy i ciała. Jest również bytem społecznym – musi żyć w społeczności. Dwie są społeczności doskonałe w niedoskonałym świecie: Kościół i państwo. Kościół to złączenie duchowe, nikt nie musi do niego należeć, ale powinien, gdyż tylko Kościół katolicki dysponuje wszystkimi środkami do zbawienia duszy. Jest to jednak obowiązek moralny wobec Boga i własnej duszy, a władza państwowa nie ma nic do tego. Relacje te określa Prawo Boże. Państwo to złączenie prawne; każdy musi gdzieś żyć wraz z ludźmi, a wszędzie, gdzie są ludzie, musi panować jakiś porządek, który wyznaczają stworzone przez Boga prawa natury oraz stanowione przez władzę państwową przepisy, które powinny być zgodne z prawami naturalnymi i nie powinny ograniczać praw Kościoła.
Każda władza ma podstawowy cel: tak ułożyć sprawy w państwie, aby nie utrudniać, a w miarę możności ułatwiać ludziom osiągnięcie zbawienia duszy. W trakcie życia każdy człowiek musi zaspokajać swoje potrzeby materialne, duchowe i społeczne, tak aby wieść życie godne i zasłużyć swoim postępowaniem na łaskę zbawienia. Do tego niezbędna jest własność prywatna i korzystanie z niej, dlatego władza nie może jej ograniczać. Relacje między ludźmi, w tym gospodarcze, powinna określać przede wszystkim etyka, a prawo tylko w takim zakresie, w jakim jest to niezbędne dla zachowania porządku. Władza państwowa jest bowiem subsydiarna, tzn. powinna wkraczać w życie ludzi tylko wtedy, gdy ludzie sami swoim działaniem nie są w stanie realizować wytyczonych celów. Cele te nie powinny godzić w prawo naturalne ani w Prawo Boże. W ramach życia każdy ma prawo bogacić się i używać swojej wolności, ale nie powinien przy tym naruszać Prawa Bożego i naturalnego. Ograniczeniem naruszania prawa naturalnego jest sama natura, a ograniczeniem Prawa Bożego jest moralność. Jeśli więc nie ma tu normy prawa stanowionego, to nie ma też żadnego aparatu przymusu, który zmusiłby ludzi do ich przestrzegania.
Oznacza to, że jeśli ludzie nie będą dobrowolnie przestrzegać prawa natury i Prawa Bożego, to życie stanie się nieznośne, a wówczas władza państwowa będzie musiała wkroczyć i wprowadzić autorytaryzm. Różnica między państwem katolickim a liberalnym polega tu na tym, że w państwie liberalnym władza musi wkroczyć zawsze, bo nie ma moralności z definicji.W państwie katolickim władza będzie zmuszona wkroczyć dopiero wtedy, gdy ludzie masowo porzucą moralność, której naucza Kościół. Państwo liberalne, wraz z jego rynkiem wymiany dóbr i usług, zawsze też zostanie zawłaszczone przez GKP, ponieważ jeśli jedynym łącznikiem wspólnych działań jest osobista korzyść, to bogacze przekupią tych, którzy są na stanowiskach decyzyjnych, i zrobią to albo zgodnie z prawem, albo omijając prawo. Ci, którzy dadzą się kupić, powiedzą sobie, że nie mają innego wyjścia, bo na ich miejscu każdy postąpiłby tak samo. Tak dzieje się teraz; tak na naszych oczach rodzi się tyrania, a interes narodowy sprzedawany jest przez ludzi, którzy zasady liberalne przyjęli za osobistą moralność.
Co zapewnia prawdziwą wolność?
W państwie katolickim przekupstwo i zdrada też są możliwe, istnieje jednak pojęcie interesu narodowego i obiektywna moralność, które pozwalają to szybko ocenić. Są też łączniki etyczne: katolicki i narodowy, które pozwalają ludziom zjednoczyć działania i sprzeciwić się zdradzie lub znieść tyrańską władzę, nawet jeśli jest zgodna z prawem, które sama ustanowiła. Katolik zawsze odpowie przed Bogiem, więc powinien bardziej słuchać Boga niż ludzi; bardziej też troszczy się o utratę zbawienia niż o utratę zysku czy innych dóbr materialnych. Państwo katolickie ma więc dużo większe zdolności zachowania niepodległości lub jej odzyskania. Ta zaś jest niezbędna, aby zachować taki wolny rynek, na którym jednostki mogą swobodnie wymieniać się dobrami. Nie jest więc prawdą, że w państwie katolickim panuje socjalizm lub faszyzm.
W państwie katolickim mieszka naród, który ma swoje zasady, a jedną z nich jest miłość bliźniego, czyli pragnienie dobra dla samego dobra, bo tego domaga się od człowieka Bóg. Dobrem jest to, co Bóg ustanowił. Najwyższe dobro to zbawienie duszy, ale aby tego dostąpić, należy wieść życie według sprawiedliwości, a ta zakłada, aby każdy otrzymał to, na co zasłużył. Z tego wywodzi się zasada, że nikt nie powinien być darmozjadem, a za pracę należy godnie wynagradzać. Istnieje też porządek miłosierdzia, tzn. preferencja swoich przed obcymi. Bliźniego należy miłować jak siebie samego, co oznacza, że nie należy rezygnować z własnego dobra, a dobro swoich bliskich należy realizować przed dobrem obcych, którym należy pomagać wedle możności. Nie ma tu jednak przymusu prawnego i władza państwowa nie może tego nakazać.
Narodowe państwo katolickie stanowi najlepszą formułę życia społecznego, ponieważ tylko w nim jest w pełni możliwa realizacja wolności w ujęciu cybernetycznym: wolność to możliwość kształtowania stanów przyszłych. Do tego niezbędne jest działanie nie tylko własne, ale również wielu innych ludzi, a do tego potrzeba klarownego programu sterowania. Ten zapewnia moralność katolicka oraz filozofia realistyczna, która jest niezbędna, aby ją zrozumieć i stosować. Ta filozofia zawiera w sobie jedyny skuteczny aparat poznawczy, który zapewnia wytyczanie i realizację długofalowych celów bez zgubienia własnej duszy. Naród i państwo polskie znajdują się właśnie w takim położeniu, że Polacy muszą powrócić do właściwego programu sterowania, odzyskać niepodległość i wytyczyć własne cele. Nie da się tego zrobić, bazując wyłącznie na liberalnych dogmatach. Wiele zasad liberalizmu gospodarczego jest użytecznych dla państwa katolickiego, więc odnowiona Polska, gdy odzyska niepodległość, wprowadzi je jak najszybciej. Wymaga to jednak złączenia działań wielu ludzi, ograniczenia własnego egoizmu, uznania, że są sprawy, na których inni znają się lepiej, i wytrwałości na wytyczonej drodze.
To, co jest słuszne w zasadach liberalizmu, może się realizować jedynie w narodowym państwie katolickim, bo tylko ono zapewnia taką organizację życia zbiorowego, w której przymus ograniczony jest do niezbędnego minimum, gdyż ludzie mogą ufać sobie nawzajem. Aby to zrealizować, każdy powinien sobie przypomnieć, że naród polski jest wartością samą w sobie, państwo powinno być służebne wobec narodu, prawa w Polsce powinny służyć Polakom, a Kościół powinien być nauczycielem narodów. Dziś tak nie jest, ale skoro tak, to właściwym postępowaniem nie może być odrzucenie wszystkich tych dóbr, lecz dążenie do przywrócenia właściwej ich postaci. Taką właśnie drogę obiera coraz więcej Polaków, z nadzieją skupiających się wokół Konfederacji Korony Polskiej.
Książki z cyklu „Poradnik świadomego narodu” można kupić w tym miejscu.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Kup akcje już dziś – roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
