We wtorek wybrano pierwszych siedmiu przysięgłych, którzy będą brać udział w procesie karnym Donalda Trumpa. Ława przysięgłych ma się składać z 12 członków i sześciu zastępców. Byłemu prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi postawiono 34 zarzuty fałszowania dokumentacji biznesowej w celu ukrycia tajnej wypłaty pieniędzy na rzecz gwiazdy filmów pornograficznych Stormy Daniels na krótko przed wyborami w 2016 roku. Daniels twierdzi, że około 10 lat wcześniej odbyła stosunek seksualny z Trumpem. To bezprecedensowy proces, ponieważ pierwszy raz w dziejach Ameryki były prezydent staje przed sądem w sprawie kryminalnej.
Donald Trump nie przyznaje się do winy i zaprzecza, że doszło do spotkania. Nazwał sprawę wniesioną przez prokuratora okręgowego, demokratę Alvina Bragga, politycznym "polowaniem na czarownice", które miało zakłócić jego kampanię wyborczą. Sprawa zapłaty za milczenie to jedno z czterech postępowań karnych wniesionych przeciw Trumpowi.
W poniedziałek przed wejściem na salę sądową były prezydent wygłosił kilka uwag do reporterów. Przekonywał, że jest prześladowany, a proces stanowi "zamach na Amerykę". – Nasz kraj jest rządzony przez niekompetentnego człowieka, który jest bardzo mocno zaangażowany w tę sprawę. Tak naprawdę to atak na rywala politycznego. Zatem jestem zaszczycony, że tu jestem – powiedział Trump.
Proces ma potrwać od sześciu tygodni do dwóch miesięcy. W tym czasie Trump będzie musiał przychodzić do sądu niemal codziennie, z wyjątkiem środy i weekendów. Kampanię ma prowadzić wieczorami, latając na wiece w różnych stanach. I oczywiście przed budynkiem sądu.
Co ciekawe, sam fakt ewentualnego skazania z czysto prawnego punktu widzenia nie zamknąłby Trumpowi drogi do Białego Domu. Konstytucja USA przewiduje bowiem tylko trzy wymogi dla kandydata na prezydenta: musi być urodzony w USA, mieć co najmniej 35 lat i mieszkać w kraju od co najmniej 14 lat.
Lisicki i Cejrowski komentują
W najnowszym odcinku programu "Antysystem" Paweł Lisicki i Wojciech Cejrowski skomentowali m.in. proces Donalda Trumpa. – W Nowym Jorku zaczął się pierwszy karny proces Donalda Trumpa. Dotyczy on tego, że w 2016 roku Trump miał rzekomo zapłacić za milczenie gwiazdki porno. Zarzut brzmi, że zapisał te pieniądze inaczej niż powinien. To sprawia, że może w najgorszym razie trafić do więzienia. Na razie codziennie musi być w sądzie. Sprawia to wszystko przedziwne wrażenie – ocenił Paweł Lisicki, red. naczelny "Do Rzeczy".
Wojciech Cejrowski stwierdził, że "to już nawet Demokraci komentują w ten sposób, że to ingerencja w proces wyborczy". – Jednego kandydata eliminuje administracja drugiego kandydata ze szlaku wyborczego na długie okresy. Skoro on jest uwiązany w Nowym Jorku, to wiadomo, że w tych dniach nie może zrobić wiecu wyborczego. Może się bronić wirtualnym wiecem, bo co ma zrobić, skoro jest zablokowany przez jakiegoś chłystka sędziego? – powiedział.
– Ta prostytutka, która oskarżała go już podczas pierwszej kampanii, ale nastąpiła później ugoda. Teraz nie wiemy, bo nikt nie znalazł dowodów na to, że to, co ona mówi, jest prawdą, czy doszło do stosunków między nimi. Nie ma żadnych dowodów, nagrań, monitoringu, tylko jej oświadczenia – mówił Cejrowski.
Zwiastun 69. odc. programu "Antysystem". Całość dostępna dla zalogowanych Subskrybentów.