Modne w ostatnim czasie są badania pokazujące poparcie katolików dla Joe Bidena. Ponoć ponad 70 procent z nich miała uznać, że – będący na bakier z katolickim nauczaniem moralnym – demokratyczny prezydent ma prawo przystępować do Komunii Świętej. Więcej światła na te statystyki rzucają dwie analizy: po pierwsze komentarz do danych Instytutu Gallupa, po drugie opinia konserwatywnego katolickiego autora wyrażona w portalu Catholic Herald.
Nie takie poparcie znaczące, jak je malują...
Najstarszy na świecie instytut badający opinię publiczną dokonał zestawienia poparcia ze względu na wyznanie u trzech prezydentów Stanów Zjednoczonych – Barracka Obamy, Donalda Trumpa i Joe Bidena. Wynika z niego – na pozór paradoksalnie – że sympatie katolików odnoszą się raczej do partii, niż do samej osoby urzędującej w Białym Domu. Obaj demokratyczni prezydenci uzyskali wyraźnie wyższe poparcie, niż ich republikański oponent, mimo iż ten ostatni reprezentował pod wieloma względami postawę bliższą katolickiej ortodoksji... No właśnie, ortodoksji! Ale o tym zaraz...
Stwierdzając podobieństwo w poparciu dla Bidena i Obamy, komentator z Instytutu Gallupa pisze: „Dodatkowa analiza porównawcza wzmacnia to stwierdzenie - mianowicie, że ocena poparcia Bidena wśród katolików plasuje się na takim samym poziomie, jak u każdego demokratycznego prezydenta, katolika czy nie”.
Szańce chrześcijaństwa na polu golfowym i lewak w kościelnej ławie
Ale skąd bierze się tak na pierwszy rzut oka nieoczywisty rozkład katolickich sympatii w Ameryce?
To pytanie zadał jakiś czas temu Łukasz Adamski na łamach "Rzeczpospolitej". „Czekając na oficjalne wyniki wyborów prezydenckich, Donald Trump spędzał czas na polu golfowym w Wirginii, a Joe Biden m.in. w kościele św. Józefa w Wilmington w stanie Delaware. Dlaczego więc to ten pierwszy jest idolem części polskiej prawicy, która uważa go za obrońcę chrześcijańskich wartości, a drugi to «lewak», który ma je podeptać?” - pytał.
Protestanccy republikanie bardziej papiescy niż posoborowy papież...?!
Theo Hobson, autor analizy w Catholic Herald, zwraca uwagę na dwa zjawiska. Po pierwsze przewrót dokonany w okresie Soboru Watykańskiego II, w efekcie którego Kościół porzucił konserwatywne pozycje na rzecz wartości kojarzonych z liberalną demokracją. Po drugie – lokalne uwarunkowania katolicyzmu w Ameryce.
J.F. Kennedy, jako pierwszy katolicki prezydent, również był kandydatem partii Demokratów, a katolikiem był raczej nominalnie, niż w kontekście rzeczywistych pro-kościelnych działań w Białym Domu. Po drugie, biorąc pod uwagę obecny liberalny kurs kościoła, okazuje się, że to właśnie Republikanom bliżej jest do tradycyjnego nauczania Kościoła w kwestiach takich jak kara śmierci, obecność wiary w życiu publicznym, sprzeciw wobec wszelkich form socjalizmu, nie mówiąc już o całej plejadzie dzisiejszych „demonów lewicy” z ruchem LGBT na czele.
Otóż i mamy źródła opisywanego paradoksu. W pewnym skrócie i uproszczeniu, ale właśnie pomiędzy tymi sprzecznościami plasują się sympatie wyborcze amerykańskich katolików.