Sam Tusk pojechał przecież wspierać węgierską zjednoczoną opozycję – i tyle z tego ma wynikać, że Orban, kpiący z Tuska, że przynosi pecha wszystkim, których popiera, będzie miał rację?
Fakt, że Orbana nie popiera ostatnio także i druga strona polskiego politycznego sporu, nie wpływa na postawę naszych „tefałenowskich” elit. Zakładają one, że dla PiS ważniejszy jednak będzie wspólny interes Polski i Węgier w ramach V-4 i związanych z nią projektów, niż emocje związane w wojną i Putinem. Mam nadzieję, że się nie mylą – choć nie można być pewnym, obserwując pewną nademocjonalność okazywaną przez Komendanta w tych kwestiach.
Salonowi eksperci po ostatnich sondażach jakby już mniej się upierają, że Orban musi przegrać, podkreślają już tylko, że tak czy owak jego wygrana będzie przegraną w sferze moralnej. To też kwestia bardziej emocji niż czegokolwiek innego, z tym, że tutaj
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.