Po trzydziestu pięciu latach zwalczania „polskiego nacjonalizmu”, utożsamionego w wiekopomnej myśli Adama Michnika z polskim patriotyzmem, jako nieuchronnie do nacjonalizmu prowadzącego – postkolonialne i postnomenklaturowe elity III RP uznały, że jedyną szansą utrzymania władzy i przywilejów jest odwołać się do polskich uczuć narodowych. Tuskowa ferajna nadęła się i wzmożyła patriotycznie, i oto okazuje się nagle, że zwalczanie jej „pachnie narodową zdradą” (cyt. za Donald Tusk, „Mowy Zebrane. Ustęp”) albowiem KO z przystawkami rządzi po to, by bronić polskiej narodowej dumy i godności, a takoż i granic, i kto jej wróg – ten „woda na młyn odwetowców z Bonn”. To jest, pardon, z Moskwy i Waszyngtonu.
„Patriotyzm jest rodzajem rasizmu i nie ma dla niego żadnego moralnego usprawiedliwienia”. „Patriotyzm, ten moczopędny płyn, który notorycznie uderza Polakom do głowy”. Pamiętacie Państwo jeszcze?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.