Jeden z moich znajomych, mający częściowo kurdyjskie pochodzenie, usłyszał kiedyś, że nie może być rasistą, bo jest „kolorowy”. W zasadzie miał być to chyba komplement, choć gdyby to nie szalona aktywistka lewicowa, lecz np. prawicowy publicysta stwierdził, że wychowana w polskiej tradycji osoba nie jest stuprocentowym Polakiem, lecz jako „kolorowa” jest „obcego pochodzenia”, to rozpętałaby się burza, a oskarżenia o rasizm waliłyby niczym pioruny. Mój znajomy swą „białością” nie odbiega zresztą od polskiej normy, ale najwidoczniej o byciu kolorowym nie decyduje kolor skóry, lecz lewicowe teorie rasowe. Nie to jednak jest w tym kontekście najistotniejsze. Chodzi bowiem o zaprzeczenie tzw. odwróconego rasizmu. Część środowisk lewicowych twierdzi bowiem, że postawy rasistowskie są właściwe wyłącznie białym, a agresja „kolorowych” wobec obcych to uzasadniona reakcja na postkolonialną traumę, niewolniczy wyzysk i prześladowania.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.