27 marca, w szczycie pandemii COVID-19, gdy Stany Zjednoczone zanotowały właśnie 100 tys. przypadków zachorowań, a Włochy przekroczyły 10 tys. ofiar śmiertelnych, dr Antonella Lavelanet wygłosiła przez Internet wykład, który wyglądał jak ponury żart. Ta wysoko postawiona urzędniczka Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) tłumaczyła wówczas widowni, że według najnowszych wytycznych WHO „wybór kobiet i prawa do opieki zdrowotnej w sprawach reprodukcyjnych powinny być przestrzegane bez względu na status [pandemii] COVID-19”.
Doktor Lavelanet, członek zespołu WHO ds. „Zdrowia Matczynego i Okołoporodowego oraz Zapobiegania Niebezpiecznym Aborcjom”, uczulała, że pandemia pandemią, ale zapewnienie przez państwa członkowskie ONZ dostępu do aborcji (legalnej, czyli „bezpiecznej”) musi być uznawane za rzecz absolutnie priorytetową. Coś jak utrzymanie ciągłości zaopatrzenia sklepów czy dostępu do wody pitnej.
Czytaj też:
"Do piekła pójdą". Cejrowski ostro uderza w prezydenta i PiS
Czytaj też:
Rada Europy żąda od Polski poszerzenia dostępu do aborcji i karania szpitali, które jej nie wykonują
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.