Belgijskie władze, tak wyczulone na demokrację i tolerancję, wspinają się na szczyty hipokryzji w sprawie Leopolda II, który odpowiada za śmierć co najmniej 8 mln ludzi. Czy właśnie nadchodzi kres polityki obrony człowieka, którego dziedzictwo jest nie do obrony?
Leopold II sprzed pałacu królewskiego w stolicy Belgii dumnie patrzy przed siebie, lewą ręką trzyma wodze konia, a prawą zdaje się pokazywać, że ziemia, na której stoi, jest tylko jego. Ręce króla wielokrotnie już w ostatnich latach malowane były na czerwono, ale brukselski magistrat za każdym razem bardzo szybko je czyścił. Teraz jednak, podczas ostatniej fali protestów zwolenników ruchu Black Lives Matter, pomnik króla mazany jest farbą tak często, że nie sposób byłoby nadążyć z przywracaniem mu odpowiedniego wyglądu.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.