Trump mówi o "ataku" w Bejrucie

Trump mówi o "ataku" w Bejrucie

Dodano: 
Donald Trump, prezydent USA
Donald Trump, prezydent USA Źródło: PAP/EPA / MICHAEL REYNOLDS / POOL
Prezydent USA Donald Trump określił wielką eksplozję w Bejrucie "atakiem prawdopodobnie spowodowanym przez bombę". Jak oświadczył – tak przypuszczają amerykańscy generałowie, z którymi rozmawiał.

Z informacji podanej przez telewizję Al-Dżazira wynika, że prezydent Libanu Michel Aoun zwołał dziś nadzwyczajne posiedzenie gabinetu i stwierdził, że po ogromnej eksplozji w Bejrucie, w której zginęło co najmniej 78 osób, a 4000 zostało rannych, należy ogłosić dwutygodniowy stan wyjątkowy.

Wtorkowa eksplozja wstrząsnęła miastem, powodując rozległe zniszczenia nawet na przedmieściach stolicy. Wybuch było słychać na odległym o 240 km od Bejrutu Cyprze.

Urzędnicy powiedzieli, że spodziewają się dalszego wzrostu liczby ofiar śmiertelnych, ponieważ ratownicy wciąż przekopują gruz, aby ratować ludzi. Niestety wciąż wydobywają ciała ofiar.

Przyczyna wybuchu nie była od razu jasna. Urzędnicy powiązali wybuch z około 2700 tonami skonfiskowanej saletry amonowej, które były przechowywane w magazynie w pobliskim porcie przez sześć lat.

Atak?

Jak czytamy na portalu CBS News, podczas konferencji prasowej w Białym Domu Donald Trump poinformował, że spotkał się z "niektórymi wielkimi amerykańskimi generałami" i oni "wydają się sądzić", że w Bejrucie "był atak, była jakiegoś rodzaju bomba".

Jak podkreślono w artykule, Trump jako pierwszy zasugerował, że w Libanie mogło dojść do ataku.

Czytaj też:
"Armagedon". Emocjonalny wpis prezydenta Dudy
Czytaj też:
Wybuch w Bejrucie było słychać na Cyprze. Rośnie liczba ofiar, ponad 4 tys. rannych

Źródło: CBS News
Czytaj także