W zeszłym tygodniu podczas szczytu Rady Europejskiej Polska i Węgry zrezygnowały z weta, bo osiągnięto kompromis w sprawie nowego budżetu UE i funduszu odbudowy po pandemii. Według premiera Mateusza Morawieckiego Polska może liczyć na środki unijne w wysokości 770 mld zł.
Zgodnie z polityczną deklaracją unijnych przywódców, mechanizm "pieniądze za praworządność" został odroczony o co najmniej dwa lata – do czasu decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie zgodności tego mechanizmu z unijnym prawem.
Szefowa Komisji Europejskiej podważa jednak te ustalenia i podkreśla, że konkluzje Rady Europejskiej tak naprawdę nie mają żadnego znaczenia. Z jej słów wynika, że Polska i Węgry nie mogą liczyć na opóźnienie mechanizmu dot. praworządności.
– Konkluzje Rady Europejskiej nic nie zmieniają, zarówno w prawie, jak i stosowaniu mechanizmu praworządności. Jest obawa, że stosowanie mechanizmu zostanie opóźnione - tak się nie stanie. Regulacje zaczną działać 1 stycznia – podkreślała Ursula von der Leyen.
Te doniesienia skomentował wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. "Przewodnicząca KE nie uznaje konkluzji RE jako źródła prawa, wprost mówi o rozporządzeniu, w którym się nawet przecinek nie zmienił. A tyle było ataków na @SolidarnaPL, że nasze wątpliwości są przesadzone. Wystarczyło kilka dni, by okazało sie jak konkluzje ocenia KE..." – napisał polityk na Twitterze.
Czytaj też:
Czy PO zaproponuje w Brukseli zmianę Traktatu o Unii Europejskiej?Czytaj też:
Parlament Europejski zdecydował ws. budżetu. Ponad 80 europosłów przeciw