To była jedna z najsmutniejszych inauguracji w historii Ameryki. Tradycyjnie na uroczystość zaprzysiężenia nowego prezydenta przyjeżdżają tysiące zwykłych mieszkańców Ameryki z jej najdalszych zakątków. W tym roku Komitet Inauguracyjny Joe Bidena zaapelował jednak do Amerykanów, aby darowali sobie podróż do stolicy USA. Przez co bardziej niż święto demokracji przypominała ona stypę w oblężonej twierdzy. Zamiast wiwatujących tłumów kamery pokazywały bowiem Waszyngton zamieniony w bazę wojskową, a także 200 tys. umieszczonych przed Kapitolem flag symbolizujących tych, którzy nie mogli osobiście obserwować zaprzysiężenia Joe Bidena.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.