Następna wojna na Ukrainie?

Następna wojna na Ukrainie?

Dodano: 
Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy
Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy Źródło:PAP/EPA / SERGEY DOLZHENKO
Witold Repetowicz | Ukraina zacieśnia współpracę militarną i polityczną z Turcją, widząc w niej sojusznika przeciwko Rosji. Jeśli Turcja sprowadzi na Ukrainę dżihadystycznych najemników, to dla Polski może to oznaczać poważne zagrożenie.

Wiele wskazuje na to, że za kilka miesięcy może dojść do eskalacji konfliktu w Donbasie. Przyczyną może być uznanie przez Ukrainę, że jest ona zdolna do odzyskania kontroli nad terenami utraconymi w 2014 r. po rewolucji na Majdanie według podobnego scenariusza, jak to nastąpiło niedawno w odniesieniu do odbicia części Górskiego Karabachu przez Azerbejdżan. Problem w tym, że jest to założenie całkowicie fałszywe i oparte na błędnej ocenie tego, co w istocie stało się na południowym Kaukazie. W szczególności niebezpieczna w tym kontekście jest narracja, forsowana również w Polsce przez lobby turkofilskie, głosząca, że Rosja jest w tej rozgrywce przegrana, a Turcja reprezentuje jakoby interesy szeroko rozumianego Zachodu, rzekomo blokując rosyjski ekspansjonizm.

To, co Rosji najbardziej zagraża w obszarze postsowieckim, to poszerzanie strefy wolności, co ściśle wiąże się ze wzrostem wpływów szeroko rozumianego Zachodu jako jądra świata demokratycznego. Chodzi tu w szczególności o USA oraz Europę. Warto przy tym pamiętać, że choć między Polską a niektórymi innymi krajami występują rozbieżności dotyczące rozumienia wolności i demokracji, to nie ulega wątpliwości, że jesteśmy częścią demokratycznego świata zachodniego, do którego nie należą natomiast ani Rosja, ani Turcja, ani Azerbejdżan.

Artykuł został opublikowany w 6/2021 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także