Litewski serwis ''Delfi.lt'' opublikował na swoich stronach nagranie przedstawiające grupę migrantów koczujących po stronie białoruskiej, w pobliżu litewskiego miasta Soleczniki. W materiale wypowiada się mężczyzna, który przyznaje, że obiecano im możliwość legalnego przekroczenia granicy, jednak po przybyciu na Białoruś okazało się, że nie ma takiej możliwości.
Grupy migrantów z którymi rozmawiają media, pilnują białoruscy pogranicznicy. Kiedy jeden z nich podchodzi do dziennikarza, aby wypowiedzieć się do kamery, funkcjonariusz robi mu zdjęcia telefonem.
Migranci nie mogą wrócić do domu
Mężczyzna twierdzi, że pochodzi z irackiego Kurdystanu, a na granicy z Litwą przebywa od dziesięciu dni. Przyznaje że najpierw obiecano im możliwość legalnego przekroczenia granicy, a teraz, gdy migranci chcieliby wrócić do domu, nie mogą tego zrobić.
– Podążają za nami wszędzie. Próbowaliśmy wrócić, ale oni nas sprowadzają – mówi migrant.
Mężczyzna dodaje, że białoruscy funkcjonariusze używają wobec nich siły i przywieźli ich na tereny przygraniczne ciężarówkami.
Kilka tysięcy dolarów za bilety i wizy
Migrant powiedział też, że za bilety lotnicze i wizy zapłacili od 3500 do 4000 dolarów. Teraz czekają na pomoc irackiej ambasady w Moskwie, a numer pod który mają zadzwonić przesłała im litewska straż graniczna.
Na koniec dziennikarz pyta, skąd mężczyzna tak dobrze zna angielski. Odpowiada, że ukończył studia magisterskie.
– Czy po powrocie do Iraku powiesz innym, że dostanie się do UE nie jest tak łatwe, jak obiecują? – zapytał dziennikarz.
– Oh, pewnie. Teraz ludzie już o tym wiedzą – odpowiedział mężczyzna.
Czytaj też:
Putin realizuje swój najświętszy celCzytaj też:
Nie dogadując się z Łukaszenką, zwiększamy jego zależność od Moskwy