W sobotę rano w północnych Niemczech doszło do dużej awarii na kolei. Przez trzy godziny żaden z pociągów Deutsche Bahn nie wyjechał na tory. Początkowo przyczyna zdarzenia nie była znana. Udało się jedynie ustalić, że nie działała cyfrowa łączność GSM-R, która odpowiada za głosową komunikację między centrami kontroli a pociągami oraz za cyfrową transmisję danych dotyczących rozkładu jazdy. Dopiero po upływie trzech godzin udało się przywrócić działanie systemu.
Akt sabotażu
W niemieckich mediach rozgorzała dyskusja o tym, co lub kto odpowiada za kolejowy paraliż w północnych Niemczech. Część mediów pisała o sabotażu. Doniesienia te potwierdziła później rzecznik prasowa Deutsche Bahn.
– Z powodu sabotażu kabli, które są niezbędne dla ruchu pociągów, Deutsche Bahn musiała dziś rano na prawie trzy godziny wstrzymać ruch pociągów na północy – powiedziała rzecznik w rozmowie z agencją DPA.
„Bild am Sonntag” informował w sobotę, powołując się na swoich informatorów z kręgu służb bezpieczeństwa, że sabotażu dokonano poprzez kradzież lub celowe zniszczenie kabli potrzebnych do funkcjonowania systemu łączności. Według informatora gazety, taka operacja wymagała "pewnej wiedzy".
Organy ścigany wszczęły już śledztwo, które ma ustalić kto jest odpowiedzialny za sobotni akt sabotażu na niemieckiej kolei.
Zniszczenie Nord Stream
Paraliż na kolei w północnych Niemczech to kolejny akt sabotażu w naszej części Europy. Pod koniec września uszkodzeniu uległy obie nitki gazociągu Nord Stream.
Funkcjonariusze szwedzkiej policji prowadzący śledztwo w tej sprawie potwierdzili, że źródłem uszkodzeń obu rurociągów były detonacje. Wybuchy spowodowały „rozległe uszkodzenia” fragmentów instalacji, które znajdowały się w szwedzkiej strefie ekonomicznej. W oświadczeniu wydanym przez policję podkreślono, że ustalenia śledczych wzmocniły „podejrzenia o poważnym sabotażu”.
Czytaj też:
Dyskryminacja Polaków? Niemiecka kolej reaguje na słowa KaczyńskiegoCzytaj też:
Niemcy: Unplugged