Pod koniec lat 60. przez Europę przelała się fala studenckich niepokojów. W RFN spotęgowała ją nierozliczona nazistowska przeszłość establishmentu. Młodym nie podobało się, że państwem rządzi nadal „Auschwitz generation”, że w życiu publicznym funkcjonują hitlerowscy prokuratorzy, sędziowie i dziennikarze. Przywódcy „opozycji pozaparlamentarnej” otwarcie prezentowali swoje lewackie przekonania. Studentom początkowo chodziło wyłącznie o demokratyzację uczelni. Z czasem przeszli jednak do żądań politycznych. Krytykowali podstawy cywilizacji zachodniej, opartej na ideologii chrześcijańskiej. Rudi Dutschke, agitator Socjalistycznego Związku Niemieckich Studentów, nawoływał do „wzięcia spraw we własne ręce”. Tak rodziła się romantyczna utopia – epoka dzieci kwiatów, wyznawców lewackiej rewolucji i wolnej miłości. W jej cieniu kiełkowała nienawiść – w Niemczech powstała Frakcja Czerwonej Armii (RAF), we Włoszech – Czerwone Brygady, we Francji – Akcja Bezpośrednia.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.