Od ponad 50-ciu lat mistrzowie ligi NBA co roku gościli w Białym Domu, gdzie zapraszał ich urzędujący prezydent Stanów Zjednoczonych. W tym roku po raz pierwszy gospodarzem wizyty najlepszych koszykarzy miał być Donald Trump. Do spotkania jednak nie dojdzie, ponieważ aktualni mistrzowie ligi nie kryli publicznie faktu, że nie zgadzają się z nowym gospodarzem Białego Domu i zastanawiają się nad bojkotem spotkania. O swoich wątpliwościach otwarcie mówił m.in. jeden z liderów drużyny – Stephen Curry. W związku z tym Donald Trump postanowił odwołać zaproszenie.
"Wizyty w Białym Domu to wielki zaszczyt dla drużyny mistrzowskiej. Stephen Curry się waha, więc odwołuje zaproszenie" – napisał Trump na Twitterze, a decyzja prezydenta wzbudziła wiele kontrowersji. W odpowiedzi, jeden z najlepszych koszykarzy świata LeBron James nazwał prezydent „d*pkiem”.
"Wizyta w Białym Domu był wielkim zaszczytem dopóki ty się nie pojawiłeś!" – napisał sportowiec na Twitterze. O swój ostry komentarz internetowy James był pytany na konferencji prasowej. – To ludzie prowadzą ten kraj, nie jakaś indywidualna jednostka, a już na pewno nie on – odpowiedział koszykarz Cleveland Cavaliers.
Negatywne nastawienie Jamesa do urzędującego prezydenta nie jest jednak zaskoczeniem. Koszykarz jeszcze w trakcie kampanii wyborczej zadeklarował swoje poparcie dla Hillary Clinton i pojawił się nawet na jednym z jej ostatnich wieców wyborczych w stanie Ohio.
Na temat całej sytuacji wypowiedziało się także wielu innych zawodników i działaczy ligi. Były gwiazdor Los Angeles Lakers Kobe Bryant stwierdził, że „prezydent Trump tworzy podziały i nienawiść” a klubowy kolega Stephena Curry – Draymond Green napisał, że zastanawia się jak to możliwe, że „ten facet rządzi w naszym kraju”.
Wojciech Kościak