Marine Le Pen u progu władzy
  • Olivier BaultAutor:Olivier Bault

Marine Le Pen u progu władzy

Dodano: 
Marine Le Pen
Marine Le Pen Źródło:PAP/EPA / EFE, RODRIGO JIMENEZ
Wybory do Parlamentu Europejskiego pokazały, że Francuzi zwracają się ku prawicy. Prezydent postawił na rozwiązanie parlamentu i wcześniejsze wybory. Jaka będzie przyszłość nad Sekwaną?

Francja jest zawsze bardzo dobrym wskaźnikiem przyszłości Europy, ponieważ to zwykle we Francji wszystko się zaczyna – czy to rewolucja francuska, czy cokolwiek innego. Myślę więc, że pod wieloma względami Francja jest prekursorem. Niewiele jest krajów europejskich, w których kryzysy gospodarczy, instytucjonalny i migracyjny przybrały tak zaawansowaną i problematyczną postać, a to, że duża część Francuzów jest już gotowa życzyć sobie silnego człowieka, męża opatrznościowego, jest, jak sądzę, wskaźnikiem tego, co będzie się działo coraz częściej w innych krajach europejskich”. Te słowa wypowiedział w kwietniu belgijski historyk David Engels, specjalista od starożytnego Rzymu, w rozmowie ze mną na temat podobieństw między późnym okresem Republiki Rzymskiej a dzisiejszą Unią Europejską (całość rozmowy można znaleźć na kanale YouTube Instytutu Ordo Iuris pt. „Na drodze do imperium – UE jak Republika Rzymska w I wieku p.n.e”.). W I w. p.n.e. Republika Rzymska pogrążała się w ciągłym kryzysie z przyczyn zaskakująco podobnych do dzisiejszych bolączek Europy (masowa imigracja, kryzys tożsamości, upadek religijności i obyczajów, deficyt urodzeń, itp., itd.). W końcu przyszła konserwatywna rewolucja pierwszego cesarza Augusta, a rzymskie imperium zostało zachowane. Doznało nawet dalszej ekspansji, ale już bez dawnego ustroju demokratycznego, co wielu Rzymian przyjęło z ulgą.

Obiecując porządek

Mówiąc o poszukiwaniu „silnego człowieka, męża opatrznościowego”, prof. Engels odnosił się w tej rozmowie do sondażu z lutego br. Wynikało z niego, że 34 proc. Francuzów chciałoby mieć na czele kraju silnego człowieka, który nie musiałby zawracać sobie głowy parlamentem czy wyborami, a 23 proc. chciałoby, aby krajem rządziła armia. Nie powinno więc dziwić, że partia, która obiecuje, iż przywróci porządek i bezpieczeństwo oraz zatrzyma masową imigrację, cieszy się rosnącym poparciem pomimo całej narracji o tym, że jest groźną dla demokracji „skrajną prawicą”.

Artykuł został opublikowany w 25/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także