Izrael Goldsteinów i Amirów
  • Witold RepetowiczAutor:Witold Repetowicz

Izrael Goldsteinów i Amirów

Dodano: 
Protest izraelskich ortodoksów w Izraelu,
czerwiec 2024 r.
Protest izraelskich ortodoksów w Izraelu, czerwiec 2024 r. Źródło: PAP/EPA / ABIR SULTAN
Żydowski fundamentalizm w Izraelu jest coraz silniejszy, a przemoc nielegalnych osadników wobec ludności nieżydowskiej coraz brutalniejsza. Niespełna 30 lat temu, po zabójstwie Icchaka Rabina, Izrael skręcił mocno w prawo i od tego czasu pogrąża się w religijnym ekstremizmie. Fanatycy mogą jednak doprowadzić go do zguby.

My, którzy walczyliśmy przeciwko Wam, Palestyńczykom, mówimy dzisiaj głośno i wyraźnie: Dość krwi i łez! Dość!” – te słowa padły z ust izraelskiego premiera Icchaka Rabina 13 września 1993 r. po tym, jak uścisnął w Oslo dłoń Jasera Arafata. Wszystko wskazywało na to, że jest to przełomowy moment w historii Izraela i relacji żydowsko-arabskich. Fakt, był, ale nie w tym sensie, w jakim Rabin chciał. Niespełna pół roku później żydowski fanatyk Baruch Goldstein wtargnął z karabinem do Jaskini Praojców w Hebronie i zamordował 29 modlących się tam Palestyńczyków. W grudniu 1994 r. Rabin wraz z Arafatem oraz Szymonem Peresem odebrali Pokojową Nagrodę Nobla. Plan zamordowania go prawdopodobnie powstał już wtedy. 4 listopada 1995 r. wykonał go 25-letni Jigal Amir, który nigdy nie zdradził, kto go wspierał.

Fundamentalistyczna mentalność

Baruch Goldstein został zlinczowany przez innych Palestyńczyków bezpośrednio po swojej zbrodni. Amira sąd skazał na dożywocie i nigdy nie wyraził on skruchy, a obecnie stara się o przedterminowe zwolnienie. Ma na to coraz większe szanse, gdyż obecnie w rządzie izraelskim zasiada jego kolega Itamar Ben-Gewir, który wielokrotnie deklarował, że doprowadzi do uwolnienia zabójcy Rabina. Zresztą Ben-Gewir, dziś minister bezpieczeństwa narodowego, trzy tygodnie przed tym, jak kule wystrzelone przez Amira dosięgnęły ówczesnego premiera, deklarował, że „dorwiemy Rabina”. Był wówczas 19-letnim liderem młodzieżówki partii kahanistów, czyli zwolenników zabitego w 1990 r. Me’ira Kahane, który uznawał Arabów za zwierzęta i twierdził, że nie ma dla nich miejsca w wielkim Izraelu rozciągającym się co najmniej do rzeki Jordan. Goldstein, który przez kahanistów został uznany za męczennika, też należy do idoli Ben-Gewira.

Śmierć Rabina nie okazała się dla Izraela takim wstrząsem, który uświadomiłby Żydom konieczność eliminacji ekstremistów we własnych szeregach. Co prawda, kahanizm został zdelegalizowany po masakrze w Hebronie, ale rasistowska i fundamentalistyczna mentalność rozwijała się niczym rak, a na scenie politycznej pojawił się człowiek, którego celem było zniweczenie wszystkiego tego, co osiągnął Rabin. Mowa oczywiście o Beniaminie „Bibim” Netanjahu, który po raz pierwszy do władzy doszedł w maju 1996 r., a zatem kilka miesięcy po zamordowaniu Rabina. Minimalnie wygrał on wówczas wybory z Szymonem Peresem, który razem z Arafatem i Rabinem dostał pokojowego Nobla.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także