Więcej jest rzeczy w niebie i na ziemi, niż to się śniło waszym filozofom” – mówi Hamlet do Horacego. Ciekawe, co powiedział- by dziś książę duński, patrząc na poczynania norweskich sędziów, którzy ogłosili, że Anders Breivik, morderca 77 osób w 2011 r., jest traktowany „nieludzko”, bo nie pozwala mu się przebywać z innymi więźniami. Więcej jest szaleństwa przybranego w pozór sprawiedliwości, niż kiedykolwiek przyśniło się to człowiekowi?
Trudno nazwać sytuację, w której za sprawiedliwe i słuszne uznaje się troskę o dobre samopoczucie masowego zabójcy. Jedyne, z czego można się cieszyć, to to, że norwescy sędziowie nie mieli szansy osądzić innych zbrodniarzy w przeszłości. Och, gdyby Adolf Hitler czy Joseph Goebbels mogli skorzystać z takich sędziów i ze zdobyczy europejskiego postępu, może miast odbierać sobie życie, czekaliby grzecznie na wyrok, a potem w spokoju i zadowoleniu pisali listy protestacyjne przeciw nieludzkiemu traktowaniu? Jakimi niegodziwościami z tego punktu widzenia były Norymberga i wykonanie kary śmierci na innych zbrodniarzach?! Widać jasno, że było to nieludzkie i barbarzyńskie, o czym nas czynem, słowem i głupotą przekonali Norwegowie.
Nie o Norwegów jednak tu chodzi, ale o cały absurdalny i niedorzeczny system, który nie pozwala dostrzec w człowieku sprawcy. Zgodnie z tą postępową tendencją uznano najpierw za coś nieludzkiego karę śmierci, następnie zaś karę dożywocia. Wkrótce za nieludzką w ogóle zostanie uznana kara – chyba że będzie ona traktowana wyłącznie jako forma terapii. Nie może już ona być dolegliwością, cierpieniem, proporcjonalną odpowiedzią na naruszenie obiektywnego moralnego ładu. Nie, zgodnie z tą tendencją, człowiek nie może zrobić niczego złego. A jeśli mu się to zdarza, to odpowiedzialni są inni – społeczeństwo, rodzina, pochodzenie, środowisko, otoczenie. Do jakich wynaturzeń i szaleństw prowadzi takie podejście, pokazywał już dawno temu Fiodor Dostojewski w „Dzienniku pisarza”, kiedy to zżymał się na nową modę uniewinniania i wypuszczania na wolność sprawców najgorszych przestępstw. Oczywiście pretekstami były litość i współczucie.
Nie o litość tu wszakże chodzi, nie o współczucie, nie o ludzkość. Decyzja norweskiego sądu jest smutnym i skrajnym potwierdzeniem tego, że dzisiejsza cywilizacja zachodnia otoczyła kultem samowolę. Nie chodzi tu ani o obronę godności, ani szacunek dla życia – ten nakazywałby skazać Breivika na śmierć za to, że zabił innych ludzi, że podważył bezwzględną wartość życia. Współcześni prawodawcy nie zaprzątają sobie głowy ani myślą o sprawiedliwej odpłacie, ani potrzebą zadośćuczynienia zbrodniarza za przelaną krew ofiar. Krew zabitych to konieczna strata w procesie dążenia do wychowania i wyedukowania nowego człowieka. Kto zginął, ten miał pecha. Ważne, żeby teraz „uratować” mordercę. Chociaż Breivik zabił kilkudziesięciu ludzi, to jego godność, czyli samowola, jest nienaruszalna. I w związku z tym będzie się go traktować tak, jakby nic karygodnego nie zrobił, jakby tylko trochę się pomylił.
Naprawdę nie wiem, jak nazwać to barbarzyństwo.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.