Wrogowie polskich łupków

Wrogowie polskich łupków

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wrogowie polskich łupków
Wrogowie polskich łupków
Publikujemy fragment rozmowy Teresy Wójcik z Konradem Szymańskim (PiS), posłem do Parlamentu Europejskiego. Całość w bieżącym wydaniu Do Rzeczy.

Czy Bruksela może zakazać poszukiwania oraz wydobycia gazu i ropy z łupków w Polsce?

Bruksela nie ma takich kompetencji, ale spokojni możemy być tylko do pewnego stopnia. Nikt w Brukseli nam nie odbierze prawa do decydowania, z jakich źródeł i zasobów energii ma Polska korzystać, ale proble- mem dla rentowności łupków mogą okazać się celowo zawyżane normy ochrony środowiska. W UE są one przyjmowane w głosowaniach większościowych, bez wymagania jednomyślności, z możliwym pominięciem stanowiska nawet kilku krajów. Te normy dotyczą ochrony gleby, powietrza, wód, obowiązków informacyjnych inwestorów. Normy oceny oddziaływania na środowisko właśnie teraz próbuje się sztucznie zaostrzyć w Parlamencie Europejskim tylko po to, by wiercenia były jeszcze trudniejsze i droższe. Polska jeszcze długo będzie atrakcyjna dla inwestorów, ponieważ płacimy najwyższe ceny za gaz rosyjski. Jestem jednak przekonany, że Rosjanie przewidzieli wiele możliwości regulowania tej ceny tak, aby podważyć opłacalność przemysłowej eksploatacji łupków, kiedy się taka perspektywa pojawi.

Bruksela może nam zaszkodzić tylko pośrednio?

Nie będzie to też takie łatwe, bo w sprawie gazu niekonwencjonalnego mamy sprzymierzeńców. Znaczna część europejskiego przemysłu jest zainteresowana, aby na rynku energii w UE pojawiły się zasoby własnego gazu. Są kraje, jak np. Wielka Brytania czy Holandia, gdzie perspektywa wydobycia gazu i ropy ze złóż niekonwencjonalnych jest realna. Byłoby dobrze, gdyby polska dyplomacja zachowywała się ostrożniej w relacjach z Londynem. Brytyjczycy będą nam potrzebni do budowania racjonalnej koalicji „prołupkowej”. Największym zagrożeniem dla polskich łupków jest to, co dzieje się w Warszawie, a nie w Brukseli.

Dlaczego największe zagrożenie to Warszawa?

Chodzi o zaniechania obecnego rządu w zakresie przyjęcia dobrego i przewidywalnego prawa dla tej branży. Premier Tusk w czasie kampanii wyborczej do Sejmu już nawet wydawał pieniądze za gaz łupkowy. Mijają jednak lata, a w Polsce wciąż nie ma reguł sprzyjających nowej branży. Nie ma racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego tak się dzieje. Wygląda to tak, jakby w rządzie lub kancelarii premiera był ktoś zainteresowany tym, aby eksploatację polskich łupków przesunąć na jak najdalszą przy- szłość. A czas pracuje na naszą niekorzyść. W 2019 r. rozpoczniemy negocjowanie nowego kontraktu gazowego z Rosją i jeśli nie będziemy mieć realnej perspektywy produkcji z własnych złóż – alternatywy dla importu rosyjskiego – Kreml znów przyciśnie nas do muru, tak jak przy poprzednich negocjacjach. Wymusi kontrakt długoterminowy, z bardzo wysokimi cenami, zapew- niając na kolejne lata dominację Gazpromu na polskim rynku. Jeżeli na nowe prawo poczekamy jeszcze rok – na co się zanosi – to Rosjanie mogą spać spokojnie.

Cały artykuł dostępny jest w 27/2013 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Teresa Wójcik
Czytaj także