Rekord w bieguna 5km.– W błocie i deszczu – podkreśla. Kiedy dobiegł do mety, rzucił w kierunku posła z PO: – Przekaż kolegom, że jestem w życiowej formie.
Rzeczywiście, burmistrz warszawskiej dzielnicy Ursynów ma powody do zadowolenia. W ciągu kilku miesięcy z nieznanego lokalnego działacza stał się ważnym graczem ogólnopolskiej sceny politycznej. Kiedy rzucił pomysł zorganizowania referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, nikt nie sądził, że uda się zebrać potrzebne podpisy. Udało się. I bez względu na to, czy 13 października prezydent stolicy zostanie odwołana, czy nie, on i tak jest zwycięzcą.
Czarna owca
Wśród warszawskich radnych się mówi, że pomysł referendum był zemstą Guziała za to, jak traktowała go Hanna Gronkiewicz-Waltz i jej otoczenie. – Zawsze był czarną owcą wśród burmistrzów stolicy, bo krytykował politykę władz, za co szykanowano jego i dzielnicę. Skoro nie udaje mu się z władzami stolicy dogadać, to postanowił je odwołać. A że jest człowiekiem energicznym, pomysłowym i pracowitym, od razu zaczął działać – mówi „Do Rzeczy” Jacek Sasin, były wojewoda mazowiecki, dziś poseł PiS.
– Jako jedynej dzielnicy władze Warszawy obcięły nam 40 proc. budżetu na kulturę i 70 proc. na promocję, cofnięto pełnomocnictwa kadrowe, miesiącami nie mogliśmy wykonywać ruchów kadrowych, nasyłane kontrole szły w dziesiątki, żadna oczywiście nic nie wykazała – wylicza Guział w rozmowie z „Do Rzeczy”, zastrzegając, że nie o zemstę mu chodzi, lecz o Warszawę.
Nieco inne zdanie na ten temat mają jego koledzy z warszawskiej Platformy. – Referendum to anarchizujący i wyłącznie polityczny projekt, który służy budowaniu jego rozpoznawalności. Nie akceptuję działań, które prowadzą do instrumentalnego traktowania mieszkańców i miasta w celu zdobywania popularności – mówi Michał Szczerba, poseł PO.
Platforma ma za co nie lubić Guziała. To przez niego w 2010 r. straciła władzę w dzielnicy, zamieszkiwanej przez jej najlepszy elektorat (młodych, wykształconych, dobrze sytuowanych etc.). Jednak Guział już cztery lata wcześniej pokazał Platformie żółtą kartkę. Z komitetem Nasz Ursynów zdobył sześć mandatów. Wtedy PO go jednak zlekceważyła. Kiedy w ostatnich wyborach samorządowych Nasz Ursynów zdobył 10 mandatów, tylko o jeden mniej niż rządząca Ursynowem PO, zaczęło się robić nerwowo. – Trwały wtedy intensywne rozmowy Guziała z PO, ale wszystko rozbiło się o stanowisko burmistrza, którego żadna ze stron nie chciała odpuścić. I tak Guział zwrócił się w stronę PiS – opowiada jeden z uczestników tamtych rozmów.
Nikt nie wierzył, że taka koalicja przetrwa. – Koledzy z PO mówili, że dają nam kwartał, potem że pół roku, potem rok. Teraz już nic nie mówią – śmieje się Guział.
Tęczowa flaga i Smoleńsk
Okazało się, że Guział i PiS dogadują się całkiem nieźle. – Nasze początkowe obawy, a było ich sporo, zupełnie się nie potwierdziły – przyznaje Witold Kołodziejski z PiS, wiceburmistrz Ursynowa. – Pracuje nam się bardzo dobrze, rzadko kiedy dochodzi do różnicy zdań. Nie zgadzamy się jedynie w sprawach światopoglądowych, bo w innych, takich jak postrzeganie roli państwa, stosunek do tradycji czy historii, Piotr Guział ma poglądy dość konserwatywne – dodaje.
Kiedy media piszą o Guziale, że jest „twardą lewicą o światopoglądzie antyklerykalnym”, nie do końca jest to prawda. On sam mówi o sobie, że jest „lewicą patriotyczną”. Rzeczywiście, trudno jednoznacznie zdefiniować człowieka, który jednego dnia wciąga na maszt urzędu dzielnicy tęczową flagę, a chwilę później odsłania tablicę upamiętniającą ofiary katastrofy smoleńskiej. Organizuje skierowany do mniejszości sek- sualnych Tydzień Równości i patriotyczny Tydzień Pamięci w okolicach 10 kwietnia. Obejmuje patronat nad turniejem siatkówki dla homoseksualistów i wystawą „Warto być Polakiem”, którą otwiera Marta Kaczyńska. Zaprasza na wykłady Leszka Millera i Jarosława Kaczyńskiego. Przyjaźni się z Arturem Dębskim z Ruchu Palikota, ale i z Mariuszem Kamińskim, byłym szefem CBA. (…)