Wojciech Wybranowski: Panie generale, w połowie września na terenie Białorusi wojska rosyjskie przeprowadzą zakrojone na szeroką skalę manewry wojskowe „Zapad 2017”, w których – według różnych źródeł, bo informacje napływające z Rosji nie są zbyt jasne – weźmie udział od kilkunastu tysięcy nawet do stu tysięcy żołnierzy. Czy istnieje, pana zdaniem, ryzyko prowokacji wymierzonej w Polskę?
Gen. Waldemar Skrzypczak: Trzeba pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze, ćwiczenia w pobliżu naszej granicy są rosyjską odpowiedzią na rozmieszczenie sił NATO na wschodniej flance Unii Europejskiej, w tym w Polsce. Przypomnę, że Rosjanie deklarowali już w kwietniu, że stanowczo odpowiedzą na takie działania NATO. I tu nie powinno być żadnego zaskoczenia, bo rosyjskie działania nie są niczym nowym. W ostatnich latach, od 2013 r., za naszą wschodnią granicą utworzyli nową 1. Armię Pancerną Gwardii. Zreformowali – poprzez wzmocnienie – 20. Armię. Obie stacjonują przy granicach z Ukrainą i Białorusią. Oficjalnie Rosjanie twierdzą, że są one tam po to, by odeprzeć agresję NATO. Podkreślam, że to tylko oficjalne stanowisko, bo przecież oczywistością jest, że NATO nie wejdzie w konflikt militarny z Rosją, jeżeli Federacja Rosyjska wcześniej nie dokona agresji na któreś z państw członkowskich. To rzecz, o której Rosjanie doskonale wiedzą. I wreszcie druga związana z tym sprawa: Moskwy i Władimira Putina nie stać teraz, w mojej ocenie, na wojnę z NATO, bo każdy taki konflikt militarny pogrążyłby Rosję w poważnym chaosie. Po takim starciu państwo rosyjskie nie odrodziłoby się już według modelu Putina. I to też na Kremlu doskonale wiedzą. Reasumując, jeśli ktokolwiek może obawiać się ćwiczeń „Zapad 2017”– tego, że mogą przerodzić się w otwarty konflikt lub zbrojną prowokację – to jedynie Ukraina i Białoruś. Dlaczego? Ukraina, bo istnieje ryzyko, że Rosja wykorzysta okazję, by wspólnie z separatystami rozbić rosnący potencjał bojowy ukraińskiej armii. Z kolei Białoruś, bo Łukaszenko – jak się uważa w Moskwie – za bardzo ulega „czarowi” Unii Europejskiej, co z kolei niepokoi Kreml.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.