(…) MARIUSZ STANISZEWSKI: Przecież nie masz szans w starciu z wielkimi partyjnymi machinami.
PAWEŁ KUKIZ: Ale mam sumienie.
To za mało, by wygrać wybory.
Nie mówię o sumieniu w kontekście wygrania wyborów, ale w kontekście początku i końca.
Co to znaczy?
Nawet dla niewierzącego powinno być ważne, że zostanie po nim pamięć. Dla wierzącego jest to Pan Bóg, dla ateisty pamięć. W tym pojęciu pamięci mieści się sumienie.
Poza sumieniem, wielkim sercem i chęcią niesienia dobra trzeba mieć też machinę, która cię pchnie do wygrania wyborów.
Tak, ale ta machina nie może być skonstruowana na takiej samej zasadzie jak
ta, z którą walczysz. W przeciwnym razie stajesz się jej trybem. Walczyłbyś więc sam ze sobą, czyli wszystko straciłoby sens. Jeśli zatraci się sens idei, to wchodzi się w system, a ja z nim walczę. Mówiąc obrazowo: jeśli organizacja ma wpisane w program jednomandatowe okręgi wyborcze i rozpoczyna rozmowy – których celem teoretycznie ma być pomoc w kampanii – od tego, ile osób ma być w komitecie wyborczym oraz ilu ich kandydatów znajdzie się na listach wyborczych po stworzeniu ruchu społecznego i starcie w wyborach parlamentarnych, to ja dziękuję im za rozmowę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.