"Polacy fałszują historię"
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

"Polacy fałszują historię"

Dodano: 
Wejście na teren Westerplatte
Wejście na teren Westerplatte Źródło: PAP / Adam Warżawa
JAK NAS PISZĄ NA WSCHODZIE Im bliżej 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej, tym częściej Rosjanie próbują wybielić swój w niej udział. A przy okazji uderzyć w wizerunek Polski. Z tej perspektywy II Rzeczpospolita była niemal takim samym agresorem jak III Rzesza. 1 września po prostu agresor padł ofiarą drugiego agresora.

„W przeddzień uroczystości poświęconych 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej do Polski, od napaści na którą wszystko się zaczęło, przyjechała była szefowa Bundeswehry (ściślej rzecz ujmując: była minister obrony… Ale Bundeswehra kojarzyć się może z Wehrmachtem, brzmi groźniej, bardziej militarystycznie, stąd pewnie „skrót myślowy” – red.), wybrana niedawno na przewodniczącą Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen” – poinformował swoich widzów Jewgienij Popow, prowadzący programu „Wiesti” na antenie państwowej telewizji Rossija 1. Jeden z najbardziej znanych dziennikarzy rosyjskich stwierdził, nie podając na to żadnych dowodów, że nowa szefowa KE „próbowała nieoficjalnie przekonać swoich polskich kolegów”, by zrezygnowali z wystawiania Berlinowi nowych rachunków za reparacje wojenne.

Popow poinformował również o tym, że toczą się rozmowy na temat wizyty Angeli Merkel w Warszawie. „Sam fakt, że jako pierwsi zaproszenie na uroczystości rocznicowe 1 września otrzymali Niemcy, jest niezrozumiały. Drugi po Merkel zaproszony został przywódca Stanów Zjednoczonych, a więc państwa, które nie wyzwalało Polski spod okupacji” – powiedział dziennikarz. W domyśle: na miejscu Trumpa powinien być Putin, bo przecież Warszawa swoją wolność zawdzięcza Moskwie, nie zaś Waszyngtonowi. Tyle tylko – o czym już Popow woli nie pamiętać – nawet jeśli przyjąć, że Armia Czerwona w 1945 r. „wyzwoliła” Polskę, to wrześniowe uroczystości związane są z rocznicą „zniewolenia” Polski, w którym akurat ta sama Armia Czerwona miała wydatny udział. Prowadzący „Wiesti”, zgodnie z dominującą w rosyjskiej opinii publicznej linią, krytykuje Warszawę za niezaproszenie Putina na 1 września. Popow ironicznie zauważa, że Polacy nie chcą widzieć na uroczystościach rocznicy wybuchu wojny przywódcy państwa, którego prawny poprzednik wyzwolił spod niemieckiej okupacji ponad połowę Europy. Z jeszcze większą ironią można byłoby odpowiedzieć: „Rzeczywiście, wielka szkoda, ale z innego powodu. Wielka szkoda, że w rocznicę wybuchu wojny do Warszawy nie przyjedzie przywódca państwa, którego prawny poprzednik tę wojnę, do spółki z Niemcami, rozpętał”.

Tak czy inaczej Jewgienij Popow wprost stwierdza, że przyjazd Putina uniemożliwiłby Polakom „kolejną próbę zafałszowania historii, napisania jej od nowa na swoją korzyść”. Narrację tę rozwija reporter „Wiesti”, Oleg Dubin. Co ciekawe, w rozmowie z dziennikarzem o Polakach bardzo ciepło się wypowiada Gieorgij Sannikow, weteran KGB. Przyznaje mianowicie, że polscy żołnierze we wrześniu 1939 r. bili się bardzo odważnie. „Wiecie ilu Niemców zabili?! Przez pierwsze dwa tygodnie września aż 300 tysięcy!” – nie kryje zachwytu Sannikow. Oczywiście, ani słowa o walkach z Armią Czerwoną…

Mniej wyrozumiałości dla Polaków miał za to Michaił Miagkow, rosyjski historyk. Stwierdził, że Warszawa w latach 30. robiła wszystko, aby tylko skierować uderzenie Niemiec na ZSRS. Miagkow, idąc tropem antypolskiej propagandy, polsko-niemiecki pakt o nieagresji, zawarty w 1934 r., nazywa prowokacyjnie „paktem Piłsudski-Hitler” (mimo, że tak się w historiografii ów dokument nie zapisał), a dodatkowo sugeruje, że do polsko-niemieckiego porozumienia dołączony był „tajny protokół”, zawierający podział stref wpływów pomiędzy Berlin a Warszawę. Dowodem istnienia „zmowy” miał być… rozbiór Czechosłowacji, którego dokonały „wspólnie” IIRP i III Rzesza, przy aprobacie mocarstw zachodnich. Tyle że… Po pierwsze, rozbiór Czechosłowacji miał miejsce dopiero cztery lata po zawarciu paktu „Piłsudski-Hitler”. Po drugie, był on bezpośrednim rezultatem układu monachijskiego, którego sygnatariuszem Polska nie była. Po trzecie, widać wyraźnie, że narracja o „pakcie Piłsudski-Hitler” jest grubymi nićmi szytą odpowiedzią na narrację o „pakcie Ribbentrop-Mołotow”. By się oczyścić z zarzutów o współpracę z III Rzeszą, Moskwa dziś szuka potwierdzenia, że wcześniej taką współpracę podjęła Warszawa. Tyle tylko, że tajny protokół paktu zawartego przez Stalina z Hitlerem istnieje, czego nie można powiedzieć o rzekomym „tajnym protokole” „układu Piłsudski-Hitler"...

Reportaż kończy się smutną konstatacją o tym, jak to osamotniona była Polska we wrześniu 1939 r. Wynikało to nie tylko, jak zwykło się uważać również nad Wisłą, ze zdrady zachodnich sojuszników. Przede wszystkim otoczona była przez wrogich sąsiadów. Nie, nie chodzi tu o Niemców, ale o… Czechosłowaków (tu akurat trudno polemizować – rok po zajęciu Zaolzia nie sposób było spodziewać się wsparcia zza południowej granicy…), „mieszkańców okupowanej od 1921 r. i przymusowo polonizowanej Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi” (co do polonizacji i przymusu – to akurat prawda, ale w porównaniu z tym, co się działo po sowieckiej stronie Ukrainy i Białorusi polskie Kresy Wschodnie były krainą mlekiem i miodem płynącą – o tym już rosyjski dziennikarz nie wspomina. Ponadto, traktowanie części państwa jako „sąsiadującej” z tym państwem, odrębnej krainy jest sprytnym sposobem uzasadnienia jej zaboru, dokonanego po 17 września) oraz Litwę, która nie wybaczyła Polsce „buntu Żeligowskiego” (znów: niestety, trudno się nie zgodzić).

„Anglio! To twoje dzieło” – głosiło hasło na polskim plakacie z 15 września 1939 r. Tym patetycznym akcentem, piętnującym zdradę ze strony zachodniego sojusznika, kończy się reportaż rosyjskiej telewizji państwowej. Dziwnym trafem w reportażu nie pada ani jedno słowo o tym, co wydarzyło się dwa dni po publikacji słynnego plakatu…

Czytaj też:
"Jak Polska śmie otwierać swoją wstrętną gębę i mówić o rosyjskiej agresji?!"

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także