Politolog: Wcale nie chodzi o to, żeby Kaczyński przeprosił

Politolog: Wcale nie chodzi o to, żeby Kaczyński przeprosił

Dodano: 
Jarosław Kaczyński w Sejmie
Jarosław Kaczyński w Sejmie Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Nawet jeśli Jarosław Kaczyński przeprosi za słowa o "chamskiej hołocie", opozycja i tak powie, że zrobił to nie tak jak trzeba. Tutaj kompletnie nie o przeprosiny chodzi – mówi DoRzeczy.pl dr Dawid Piekarz, politolog z Instytutu Staszica.

Damian Cygan: Po co premier Mateusz Morawiecki wystąpił do Sejmu z wnioskiem o wyrażenie wotum zaufania dla rządu? Przecież PiS ma większość.

Dr Dawid Piekarz: Po pierwsze, rządzący potrzebowali mocnego akcentu na wzmocnienie kampanii i akurat ten element całkiem sensownie się do tego nadawał. Po drugie, ostatni miesiąc, a zwłaszcza dni przed 10 maja, upłynęły na spekulacjach, czy Zjednoczona Prawica wciąż jest zjednoczona, czy może tendencje odśrodkowe wzięły górę i czy opozycja próbowała przeciągnąć Jarosława Gowina na swoją stronę. W związku z tym wotum zaufania miało pokazać, że Prawo i Sprawiedliwość faktycznie ma w Sejmie większość i postawić Gowina w sytuacji, w której musiał się opowiedzieć za tym, że wciąż pozostaje lojalnym członkiem Zjednoczonej Prawicy. Do tego dochodzi jeszcze kampanijna narracja Andrzeja Dudy, który chce pokazać, że prezydent i premier z jednego obozu nadal będą mogli dobrze współpracować i odbudowywać Polskę po epidemii i kryzysie. Natomiast prezydent z opozycji to będzie tak naprawdę permanentna wojna z rządem.

Wybory odbędą się 28 czerwca, a to oznacza bardzo krótką kampanię, a właściwie jej drugą część. Jaka ona będzie?

Moim zdaniem będziemy mieli zupełnie nową kampanię, co widać zresztą po sondażach. To, co działo się przed epidemią, zostało przez nią samą wyzerowane, a notowania kandydatów wróciły do poziomu sprzed epidemii. Kampania będzie krótka, ale dynamiczna i dość brutalna. A to dlatego, że po pierwsze Rafał Trzaskowski to kandydat, który w odróżnieniu od innych jest dla PiS zawodnikiem cięższej wagi politycznej. Po drugie, Trzaskowski tchnął w opozycję nadzieję i widać, że idzie co najmniej po dobry wynik w drugiej turze. Ponieważ czasu jest niewiele, obie strony będą próbowały rozstrzygnąć tę kampanię przez nokaut, czyli zadać przeciwnikowi uderzenie, które całkowicie wybije go z rytmu i pozwoli zwiększyć przewagę. Obecnie w tej kampanii zaczęli się liczyć dwaj poważni pretendenci. Widać, że Platforma Obywatelska, wystawiając Trzaskowskiego, jest na dobrej drodze do odzyskania wiodącej roli na opozycji.

Rafał Trzaskowski dołączył do wyścigu prezydenckiego i od samego początku wyraźnie gra na polaryzację. Chce w ten sposób pokazać, że to Platforma jest głównym oponentem PiS?

Dokładnie tak. Głównym celem Trzaskowskiego jest po prostu przywrócenie hegemonii PO na opozycji i przyciągnięcie z powrotem tego elektoratu, który trochę się rozpełzł do innych kandydatów, zwłaszcza do Szymona Hołowni. Jeżeli Trzaskowski nie zostanie prezydentem, ale z dobrym wynikiem wejdzie do drugiej tury i otrzyma sporo głosów, to będzie dla opozycji bohaterem.

Co jest przyczyną ostatniego spadku notowań prezydenta Andrzeja Dudy w sondażach?

Sondaże z początku pandemii pokazywały odwieczny efekt, że w czasie kryzysu rządzący generalnie zyskują. W tej chwili mamy dość mocno rozchwianie emocje społeczne. Prezydent Andrzej Duda jest postrzegany jako kandydat obozu rządzącego, a w ostatnich tygodniach PiS ma za sobą serię pewnych niefortunnych zdarzeń, a mianowicie oddanie inicjatywy opozycji czy ataki na ministra Szumowskiego – bo to opozycja rozgrywała tutaj swoją grę. Do tego dochodzi jeszcze historia z radiową Trójką. Także była cała seria zdarzeń kompletnie niemających związku z prezydenturą Andrzeja Dudy, ale jednak obciążających go jako kandydata PiS. Paradoksalnie to, co Andrzeja Dudę niosło na początku, teraz mu przeszkadza. Tak jak na początku epidemii wyborcy byli zachwyceni, że prezydent działa, tak teraz chcą zapomnieć, że była jakakolwiek izolacja czy kwarantanna, a Andrzej Duda jest kojarzy z tym okresem. Stąd rozumiem zgłoszenie wotum zaufania przez premiera Morawieckiego jako wyjście do przodu z całej tej tematyki epidemicznej i symboliczne "odpalenie" kampanii na nowo.

Czy Jarosław Kaczyński powinien przeprosić za słowa o "chamskiej hołocie"? Domaga się tego opozycja.

Prezes PiS czasem lubi ostre sformułowania. Druga strona dobrze o tym wie, więc często prowokuje go do takich wystąpień. Przypomnę choćby wypowiedź o "zdradzieckich mordach". Z drugiej strony można odnieść wrażenie, że Kaczyński robi tego typu rzeczy świadomie i przekierowuje emocje na kompletnie inny obszar. Zresztą przeprosiny niczego nie załatwią, bo nawet jeśli przeprosi, to co to zmieni? I tak powiedzą, że przeprosił za mało, za słabo i nie tak jak trzeba. W polskiej polityce brutalne słowa często są paliwem i obie strony się tym paliwem posługują. Czy Borys Budka chciał sprowokować Kaczyńskiego, a prezes PiS zagrał w tę grę? Czy może to emocje wzięły górę? Nie stało się nic, czego byśmy wcześniej nie widzieli i co zapewne jeszcze wielokrotnie zobaczymy. Tutaj kompletnie nie o przeprosiny chodzi, tylko o to, żeby obie strony mogły zmobilizować swój elektorat.

Rozmawiał: Damian Cygan
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także