Wybór na prezydenta polityka „opozycji totalnej” byłby wielkim zagrożeniem dla polskiej suwerenności. A co najmniej wtrąciłby Polskę w chaos i niszczącą polityczną wojnę. Na szczęście jest to moim zdaniem mało prawdopodobne
Nie próbuję ukrywać, że nie mam równego dystansu do kandydatów, którzy zmierzą się w najbliższą niedzielę w drugiej turze wyborów prezydenckich. Wyjaśniałem już na tych łamach, dlaczego: wybór na prezydenta polityka „opozycji totalnej”, nieuznającego Trybunału Konstytucyjnego ani pierwszego prezesa Sądu Najwyższego i części jego sędziów, odrzucającego wielokrotnie orzeczenia TK (notabene sprzed 2015 r.) stwierdzające nadrzędność polskiej konstytucji nad wyrokami TSUE, poza zakresem, w którym Polska delegowała swe uprawnienia na organa UE w traktatach akcesyjnych itd., byłby, uważam, wielkim zagrożeniem dla polskiej suwerenności.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.