Lider Polski 2050 uważa, że podczas tegorocznej Wielkanocy kościoły powinny zostać poddane takim samym rygorom sanitarnym, jak było to rok temu podczas I fali pandemii koronawirusa. Większość Polaków spędziła wtedy święta w domach, samodzielnie święcąc pokarmy i uczestnicząc w mszach świętych za pomocą telewizji i internetu.
Nowe obostrzenia
Zgodnie z czwartkową decyzją ministra zdrowia od soboty 27 marca w świątyniach obowiązuje nowy limit wiernych. Na jedną osobę musi przypadać 20 mkw. powierzchni kościoła. Ponadto uczestnicy nabożeństw muszą zachować miedzy sobą dystans co najmniej 1,5 metra oraz mieć zakryte usta i nos.
Decyzja o pozostawieniu otwartych kościołów, mimo utrzymującej się dużej liczby nowych zakażeń, wywołała kontrowersje. Politycy lewicy domagają się zamknięcia świątyń. Z kolei przeciwnicy tej propozycji wskazują, że nie ma obowiązku uczestnictwa w mszach i każdy podejmuje decyzję o pójściu do kościoła na własną rękę.
Hołownia: Rząd boi się biskupów
Szymon Hołownia jest przekonany o tym, że rząd powinien wprowadzić w świątyniach te same obostrzenia, jakie funkcjonowały rok temu. Wtedy podczas mszy świętej mogło być obecnych jedynie 5 osób (nie licząc kapłana i służby liturgicznej). Lider Polski 2050 uważa, że przed taką decyzją powstrzymał rząd "strach przed biskupami".
– [Rząd] po prostu boi się biskupów. Boi się powiedzieć jasno i wyraźnie, że dzisiaj potrzebujemy co najmniej takich restrykcji w budynkach kościelnych, jak mieliśmy rok temu, czyli może uczestniczyć w liturgii pięć osób. Kościół z dużej litery jest zupełnie nietknięty, ten Kościół, który jest wspólnotą. Ale jest też kościół z małej litery, kościół budynek, a konsekracja murów nie zawiesza działania wirusów – powiedział w "Kropce nad i" w TVN24.
Czytaj też:
Sejm upamiętnił ks. Blachnickiego. Zaskakujące stanowisko Polski 2050Czytaj też:
Ekologiczne propozycje Hołowni. Chce powołać "zielonego wicepremiera"