Wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz w środę po południu poinformował o powstającym filmie. Borusewicz ujawnił treść maila z zaproszeniem do wypowiedzi, który otrzymał od współpracownicy Ewy Świecińskiej, która jest reżyserem filmu dokumentalnego o Kaczyńskim.
Kaczyński przeciwny
Co ciekawe sam bohater produkcji jest ponoć przeciwny pomysłowi, by powstał film na jego temat. Miał już na ten temat rozmawiać z prezesem TVP Jackiem Kurskim.
– Wbrew temu, co się mówi, prezes nie stracił kontaktu z rzeczywistością. Gdy przeczytał o tym filmie i pokazano mu pierwsze komentarze i szydercze memy, był wściekły. Mówił, że Kurski chce go ośmieszyć. Był też zły na telewizję, że zwróciła się do Borusewicza, by wystąpił w filmie – stwierdził jeden z posłów PiS w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Dziennik twierdzi, że Kurski przekonuje, e to nie był jego pomysł. Winą za ujawnienie pomysłu przed Borusewiczem obarcza z kolei reżyser Świecińską.
Sabotaż?
Tymczasem Wirtualne Media dotarły do posła PiS. Z rozmowy z politykiem wynika, że mogło dojść do sabotażu. Polityk podkreśla, że Kaczyński nie lubi "przesadnych laurek". Jego zdaniem doniesienia o irytacji prezesa PiS mogą być prawdziwe.
– Borusewicz to czynny polityk opozycji. Wysłanie do niego słynnego e-maila było wyjątkowo naiwnym ruchem albo działaniem z premedytacją. Mało ludzi pracuje w TVP, którzy są związani z tą instytucją od wielu lat? Być może pracują nad tym, żeby nas ośmieszyć i celowo zdecydowali się na taki krok. Musimy rozwiązać ten problem, aby takie sytuacje nie powtarzały się w przyszłości – podkreśla polityk w rozmowie z Wirtualnymi Mediami.
Czytaj też:
"Człowiek zbuntowany". TVP szykuje dokument o prezesie PiS