Sprawa marszałka Senatu prof. Tomasza Grodzkiego, a dokładnie oskarżeń, które wobec niego są formułowane, wydaje się być – jeśli chodzi o politykę – naprawdę arcypolska. Gdyby nie polityczny sukces szczecińskiego lekarza, prawdopodobnie nigdy by się nie pojawiła, a publiczność, czyli my, nigdy by nie usłyszała o cenniku, o którym mówią ostatnio wszystkie media. Ostatecznie od lat służba zdrowia jest jednym z głównych obszarów łapownictwa w Polsce. Jeszcze w 2014 r., według badań prowadzonych przez instytucje Unii Europejskiej, leczenie w Polsce było najbardziej obciążone „opłatami dodatkowymi” spośród wszystkich państw unijnych. Można zatem powiedzieć, że i obecność lekarza w dużej polityce należy do najbardziej obciążonych ryzykiem politycznego ataku. Podkreślam, że chodzi tu o kwestię statystyczną, a nie o rozstrzyganie przed procesem o winie prof. Grodzkiego. Jednocześnie jednak im większe jest w danym zawodzie przyzwolenie na takie – w gruncie rzeczy – przestępcze praktyki, tym i poczucie niestosowności okazuje się mniejsze. Marszałek Grodzki zachowuje się tak, jak gdyby był zaskoczony, że ktoś bada jego przeszłość.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.