Że jego powstanie sprawi, iż „w przestrzeni publicznej znowu będzie brzmiał donośnie głos konserwatywno-liberalny. Głos broniący tradycji chrześcijańskiej, polskości, pamięci narodowej, ale zarazem głos broniący wolności debaty politycznej i przedsiębiorczości. Głos wyrazisty i mocny, ale też rozsądny i suwerenny”.
Nasi czytelnicy sami mogą ocenić szczerość tych słów. „Do Rzeczy” pokazało, że mimo zalewającej Polskę fali politycznej poprawności można robić swoje. Można bronić tradycji chrześcijańskiej, głośno sprzeciwiać się małżeństwom homoseksualnym, postępom ideologii gender, radykalizmowi nowego pokolenia rewolucjonistów, którzy zastąpili starych towarzyszy uwiedzionych przez Marksa i Lenina.
Tak samo, wierzę, pokazaliśmy, jak ważne dla naszego tygodnika jest znaczenie polskości i pamięci narodowej. I to nie tylko dlatego, że niespełna rok po naszym powstaniu, w listopadzie 2013 r., przyznaliśmy nagrodę Strażnik Pamięci. Wierzymy, że tylko ludzie zakorzenieni w historii, tylko ludzie, którzy są dumni ze swego narodu, którzy szczycą się i chlubią dokonaniami przodków, mają w sobie dość siły, by stawić czoło współczesnym wyzwaniom. Nowoczesny patriotyzm nie może zasadzać się na zerwaniu z tradycją, na wstydzie, na strachu i odrzuceniu. Nie byłby to wówczas patriotyzm, lecz nihilizm.
Sądząc z licznych listów, docenili też Państwo spełnienie jeszcze jednej mojej obietnicy: „Do Rzeczy” to pismo broniące wolności debaty. Nie potrafię już zliczyć tych wszystkich dwugłosów, polemik, replik, pojedynków czy dyskusji, które przeprowadziliśmy na łamach. Łysiak bił się z Ziemkiewiczem o endecję, Terlikowski zmagał z Hołownią o kształt katolicyzmu, Zychowicz i Cenckiewicz walczyli z Semką i Gontarczykiem o sens powstania warszawskiego, wyżej podpisany i Ziemkiewicz spierali się z prof. Krasnodębskim i Wildsteinem o prawdopodobieństwo zamachu w Smoleńsku – długo mógłbym tak wymieniać. Nie ma drugiego pisma tak otwartego na debatę. Pewna komentatorka z „Gazety Wyborczej” zarzuciła nam nawet w związku z tym schizofrenię, niektórzy blogerzy pisali o siedzeniu okrakiem na barykadzie.
Niesłusznie. Nie wszystko jest bowiem tak proste i jednoznaczne, jak się niektórym wydaje, a dojście do prawdy wymaga często starcia i wymiany różnych argumentów. Wyrazistość nie oznacza braku rozsądku, a odwaga myślenia nie jest tym samym co upór i fanatyzm.
A teraz, tak jak przed rokiem, pozostaje mi tylko jedno: prośba, by zostali Państwo z nami. Obiecuję, że będzie co czytać!