W Rosji na poniedziałek zaplanowano szereg uroczystości w związku z obchodzonym 9 maja Dniem Zwycięstwa. Z tej okazji również rosyjski ambasador w Polsce, Siergiej Andriejew planował odwiedzić Cmentarz Żołnierzy Radzieckich w Warszawie.
W "komitecie powitalnym" na dyplomatę czekała grupa osób z ukraińskimi flagami, zdjęciami przedstawiającymi rosyjskie zbrodnie wojenne czy wielkim napisem "zbrodniarze". W pewnym momencie do ambasadora podbiegła grupka Ukraińców, którzy oblali go czerwoną farbą.
Kim jest kobieta, która zaatakowała ambasadora?
Serwis myPolitics.pl podaje, że do oblania sztuczną farbą ambasadora Rosji przyznała się ukraińska dziennikarka Iryna Zemlyana.
– Podeszliśmy do ambasadora, rozerwaliśmy paczki sztucznej krwi, a ta krew spadła na ambasadora i jego asystenta. Odeszli zawstydzeni, gdy krzyczeliśmy "faszyści". Nie pozwoliliśmy im złożyć kwiatów — relacjonuje wypowiedzi ukraińskiej kobiet serwis myPolitics.
W mediach społecznościowych pojawiły się jednak także doniesienia, że incydent był rosyjską prowokacją.
twittertwitter
"Bardzo niebezpieczna prowokacja, której autorem jest najprawdopodobniej środowisko Bartosza Kramka. Widowisko, które jest tylko i wyłącznie na rękę Putinowi" – komentuje sytuację prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz.
Wojna na Ukrainie
Przypomnijmy, że 24 lutego rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę. Atak Rosji na Ukrainę to drugi etap konfliktu, który trwa od kwietnia 2014 r. Wojnę poprzedziła rewolucja na Majdanie oraz tzw. kryzys krymski, który doprowadził do aneksji półwyspu przez Rosję. Osiem lat temu rosyjskie siły zbrojne rozpoczęły okupację Krymu. W obecności wojska przeprowadzono referendum, a następnie ogłoszono, że Krym wszedł w skład Federacji Rosyjskiej.
Czytaj też:
Korwin-Mikke: To co robią podbechtane przez reżym durnie to jedna sprawaCzytaj też:
Ambasador Rosji oblany farbą. Jakie mogą być konsekwencje dla Polski?