Wiadomo: gdy „Gazeta Wyborcza” kogoś sobie upatrzy, to nie ma zmiłuj. A od miesięcy na jednym z jej licznych celowników, w tym przypadku jednym z celowników warszawskiego dodatku „GW” – „Gazety Stołecznej”, zwanej „stołkiem” – znaleźli się piesi pokonujący rondo Dmowskiego na skrzyżowaniu ulicy Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich. Pokonujący je na razie bezpiecznie, bo obowiązkowo z wykorzystaniem przejścia podziemnego.
Jednak dość tego dobrego i bezpiecznego. „Gazeta Wyborcza” uznała, jak zwykle z godnymi jej znawstwem i pewnością siebie, że w centrach miast Europy „to piesi są górą”. Czyli nie dołem. A jeśli tak i jeśli Polska aspiruje/należy do Europy, to nie ma wyboru, musi wypchnąć pieszych nawet z tych nielicznych tuneli na ulice.
I w dodatku proces ten powinien się zacząć – tytułem eksperymentu – nie gdzieś na uboczu, w jakiejś odległej od centrum dzielnicy, gdzie ruch samochodowy nieco mniejszy, ale w samym sercu Warszawy, właśnie na skrzyżowaniu Jerozolimskich i Marszałkowskiej.
„Słowo się rzekło i ratuszowi nie wolno się wycofywać z obietnicy wytyczenia przejść dla pieszych wokół centralnego ronda w Warszawie – grzmi »stołek«, bezceremonialne meblując stolicę. – Tam nie wystarczy chwycić za kubeł z białą farbą i w jedną noc wymalować pasy na jezdniach. Wcześniej trzeba zdecydować, jak powinno się zmienić całe skrzyżowanie Marszałkowskiej z Alejami Jerozolimskimi. Może już nie musi być rondem? A może należałoby nieco zwęzić obie ulice? Dziś trudno już bowiem tolerować takie wielopasmowe »autostrady« w środku europejskiej stolicy”. Zrozumiano?!
Los pieszych na skrzyżowaniu Jerozolimskich i Marszałkowskiej jest więc już zapewne przypieczętowany, mimo oporu specjalistów. W końcu rządząca stolicą platformersko-jakaś tam ekipa ma w Warszawie do powiedzenia w sam raz tyle, ile jej „stołek” pozwoli. A skoro „stołek” locuta, causa finita.
Możemy zatem liczyć miesiące dzielące nas od chwili, gdy będziemy zmuszeni zacząć liczyć ofiary wypadków (oby jak najmniej śmiertelnych) na nowym przejściu naziemnym. Ofiary pieszych i rowerzystów rozjechanych na rondzie „Gazety Wyborczej”.
Albowiem na cześć tej „akcji społecznej” „GW”, ale także dlatego, żeby członkowie rodzin ofiar tych wypadków nigdy nie zapomnieli, kto na ich rannych albo – nie daj Boże – tragicznie zmarłych bliskich sprowadził zły los, proponuję tak przebudowane rondo Dmowskiego przemianować właśnie na rondo „Gazety Wyborczej”.
A Dmowskiemu – jak Piłsudskiemu – mógłby wreszcie przypaść w udziale plac. Plac Konstytucji? (warto dodać – bierutowskiej konstytucji z 1952 r.)
foto: