W ramach akcji "Szpitale bez aborterów" Fundacja Pro–Prawo do życia zaparkowała pod warszawskim Szpitalem Orłowskiego samochód oklejony plakatami, które informują o aborcjach dokonywanych w tej placówce. Grafiki były już wielokrotnie niszczone. Wolontariusze Fundacji zatrzymali już na gorącym uczynku dwie feministki, które zamierzały zdewastować plakaty oraz schwytali uzbrojonego w nóż mężczyznę, który zaczął niszczyć transparenty na samochodzie.
W nocy z czwartku na piątek doszło do kolejnej napaści. Na szpitalnym parkingu zjawiła się kobieta, która zaczęła zamalowywać plakaty sprayem oraz mężczyzna, który rzucił się z pięściami na jednego z działaczy Fundacji. W obronie własnej użyto gazu łzawiącego i podjęto próbę obywatelskiego ujęcia sprawców. Wywiązała się szarpanina, w wyniku której ucierpiał drugi wolontariusz Fundacji. Z powodu obrażeń trafił do szpitala, gdzie czeka na operację.
Fundacja Pro–Prawo do życia zapowiedziała, że złoży kolejny wniosek o popełnieniu przestępstwa, dążąc do ukarania sprawców.
Kampania "Szpitale bez aborterów" trwa już od trzech miesięcy. Działacze Fundacji organizują regularne pikiety pod szpitalami, w których dokonuje się aborcji. Wykupują również billboardy, samochody i mobilne lawety, za pomocą których informują Polaków, w których placówkach abortuje się dzieci.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.