Jak podaje niemiecka gazeta biznesowa „Handelsblatt”, Kazachstan zaczyna grać na siebie, stopniowo wychodząc ze strefy wpływów Kremla. Bardzo możliwe, że niedługo to kazachska ropa zastąpi rosyjską, pokrywając zapotrzebowanie Europy, a szczególnie Niemiec. Okazuje się, że państwowy koncern naftowy KazMunaiGas (KMG) już w styczniu ma próbnie dostarczyć więcej tego surowca energetycznego za pomocą rurociągu Przyjaźń do niemieckiej rafinerii w Schwedt.
Na niezbyt przychylną reakcję Rosjan nie trzeba było długo czekać, a zwłaszcza że jeszcze niedawno Władimir Putin straszył „ograniczeniem produkcji”. Jak widać, mamy alternatywę. Nie da się ukryć, że opisana sytuacja idealnie współgra z polską polityką mądrej dywersyfikacji, o której 12 grudnia mówił prezydent Andrzej Duda podczas spotkania z prezydentem Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem w Berlinie. Otóż w dobie globalnego kryzysu energetycznego istotne jest nie tylko współdziałanie europejskich państw, ale również solidarne opieranie się rosyjskim szantażom.
Już 2 grudnia została przyjęta deklaracja o współpracy pomiędzy Polską a Niemcami w zakresie sektora naftowego. Zdaniem ekspertów w związku z unijnymi sankcjami produkcja ropy w Rosji może spaść o 10-25 procent w 2023 roku w porównaniu z minionym rokiem. Jak poinformował Polski Koncern Naftowy Orlen, jedyny kontrakt długoterminowy na dostawy ropy z Rosji, który wygasa w styczniu 2023 roku, nie zostanie przedłużony.
Warto przy tym zauważyć, że obecnie już 70 procent tego surowca do wszystkich rafinerii Grupy Orlen w Polsce, Czechach i na Litwie pochodzi z kierunków alternatywnych do rosyjskiego, a jeszcze w 2015 roku do rafinerii Grupy Orlen trafiało prawie 100 procent ropy z Rosji. Ograniczenia w sektorze energetycznym uderzą w rosyjskie przychody, które w połowie pochodzą ze sprzedaży węglowodorów, przyczyniając się w ten sposób do zwiększenia bezpieczeństwa w naszym regionie.
Autor jest dziennikarzem Telewizji Trwam.