Kilka dni temu podczas "Sylwestra Marzeń z Dwójką" w Zakopanem muzycy z amerykańskiej grupy "Black Eyed Peas" wyszli na scenę z opaskami w kolorach tęczy, która stanowi symbol ideologii LGBT. Oburzenia zaistniałą sytuacją nie kryli politycy Solidarnej Polski, m.in. Marcin Warchoł. Wiceminister sprawiedliwości stwierdził w mediach społecznościowych, że Telewizja Polska zorganizowała nie "Sylwester Marzeń", lecz "sylwester wynaturzeń".
Zawiadomienie do rektora UW
W ostatni poniedziałek media poinformowały, że prof. Jakub Urbanik z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego złożył do rektora UW "zawiadomienie o możliwości popełnienia deliktu dyscyplinarnego" przez dr. hab. Marcina Warchoła, który jest pracownikiem uczelni.
Wiceszef Ministerstwa Sprawiedliwości odniósł się do sprawy podczas wtorkowej konferencji prasowej w Sejmie, na której wystąpił wraz z ministrem Michałem Wójcikiem. – W Nowy Rok, wraz z petardami, wystrzeliły hipokryzja i zakłamanie. (...) Gdy wyraziłem swoje zdanie, potępiając promocję LGBT w telewizji publicznej, zostałem zaatakowany i w tej chwili grozi mi się usunięciem z Uniwersytetu Warszawskiego. Sprawa nabrała medialnego rozgłosu – mówił.
– Panie i panowie "policjanci myśli", mówicie wiele o miłości, a sięgacie po opresję. Mówicie wiele o wolności, a szerzycie nienawiść. Mówicie o tolerancji, a wykluczacie inaczej myślących. Mówicie o konstytucji, a łamiecie prawo do wyrażania wolności przekonań. Mówicie o demokracji, a tworzycie tyranię. Ale ja was się nie boję. Nie boję się waszej nienawiści i terroru myślenia. Ale boję się o moich rodaków, miliony Polaków, którzy myślą podobnie jak ja – stwierdził Warchoł. – Wy nie chcecie równych praw dla wszystkich, wy chcecie wyłącznych praw dla siebie. Dlatego konsekwentnie będę występował przeciw waszemu zakłamaniu, nietolerancji i agresji. W obronie drogich mi praw i wartości, które tak cenię – dodał.
twitterCzytaj też:
Kowalski apeluje do Morawieckiego. "Lewicowa linia obecnych władz TVP"Czytaj też:
Poseł PiS atakuje partię Ziobry. "Stają się jakby karykaturą"