O kulisach rozgrywek o władzę w Waszyngtonie pisze Politico. "Ludzie z otoczenia prezydenta twierdzą, że nie ma żadnego sztywnego terminu ani formalnego procesu, który pozwoliłby podjąć decyzję o dacie startu kampanii. Według czterech osób z Białego Domu, prezydent ostateczną decyzję w sprawie startu odłożył na później ze względu na wydarzenia na świecie" – czytamy.
Szykowany jest plan "b" na wypadek, gdyby Biden jednak nie zdecydował się kandydować. "Niektórzy potencjalni kandydaci na prezydenta i wielu głównych darczyńców Demokratów opracowuje strategię, a nawet plan B, starając się jednocześnie zachować szacunek i publiczne wsparcie dla 80-letniego prezydenta. Demokratyczni gubernatorzy J.B. Pritzker z Illinois, Gavin Newsom z Kalifornii i Phil Murphy z New Jersey podjęli kroki, które można postrzegać jako działania mające na celu utrzymanie otwartych drzwi w przypadku rezygnacji Bidena — choć z wystarczającą dozą dwuznaczności, tak, by w razie potrzeby można było im wiarygodnie zaprzeczyć. Senatorzy tacy jak Bernie Sanders i Amy Klobuchar wykonują podobne ruchy" – wskazuje Politico.
Nic nie jest pewne
Osoby z najbliższego otoczenia prezydenta wskazuje, że "Biden ostrożnie czeka na swój czas, zastanawiając się nad szczegółami swojej ostatniej kampanii. W wywiadach stwierdziły one, że przekonanie, jakie powstało w Waszyngtonie — iż nie ma mowy, by kandydował w 2024 r. — skrystalizowało się zbyt mocno i zbyt szybko"
– Nastąpiła inercja. Nie chodzi o to, że nie będzie kandydował, założenie jest takie, że będzie. Ale nic nie jest przesądzone. I nic się nie zmieni, dopóki decyzja nie zostanie podjęta – twierdzą informatorzy.
"Po zgłoszeniu kandydatury przez byłego prezydenta Donalda Trumpa w listopadzie, wśród doradców Bidena pojawiło się pragnienie, by na poważnie zacząć opracowywać własne plany startu w wyborach. Dziś już nie widać tej pilności. Ludzie z ekipy Bidena nie czują zagrożenia w prawyborach, co zawdzięczają lepszym niż oczekiwano wynikom Demokratów w wyborach, które odbyły się w połowie kadencji, oraz nowemu kalendarzowi nominacji prezydenckich, wybranemu przez Bidena. Wstrzymanie się z podpisaniem dokumentów kampanijnych pozwala Bidenowi uniknąć konieczności zgłaszania solidnej sumy funduszy w pierwszym kwartale, który już prawie się skończył" – opisuje Politico.
Czytaj też:
"Bye guys". Kulisy wyścigu opozycji o zdjęcie z Bidenem