We wtorek 4 kwietnia były prezydent USA zjawił się w sądzie na Dolnym Manhattanie w Nowym Jorku, gdzie usłyszał zarzuty. Donald Trump, który zabiega o nominację Partii Republikańskiej na kolejne wybory prezydenckie, nie przyznał się do 34 zarzutów związanych z rzekomym fałszowaniem dokumentacji biznesowej. Chodzi m.in. o zarzuty dotyczące rzekomego opłacenia gwiazdy filmów porno Stormy Daniels z pieniędzy przeznaczonych na kampanię wyborczą. To pierwszy urzędujący lub były prezydent USA, któremu postawiono zarzuty karne.
Prof. Lewicki: Instytucje federalne USA stwierdziły, że nie ma przestępstwa
Amerykanista prof. Zbigniew Lewicki zwrócił uwagę w rozmowie z Jaśminą Nowak na antenie Radia WNET, że nawet prawnicy nie darzący Trumpa sympatią, są zdumieni dziwacznym tokiem rozumowania zastosowanym przez oskarżającego go prokuratora, Alvina Bragga.
– W grę wchodzą kwestie, które nie powinny wchodzić w sferę rozważań dotyczących takiego państwa, jak USA. Bardzo mało kto – nie ważne, czy lubi Trumpa, czy nie – jeżeli jest przygotowanym zawodowo prawnikiem, popiera i wierzy w zarzuty, jakie sformułował, powiedzmy sobie szczerze – trzeciorzędny prokurator z Manhattanu – nadmienił profesor.
– Ta kwestia była już rozpatrywana przez kilka instancji federalnych: FBI, Departament Sprawiedliwości, Biuro Podatkowe, i one wszystkie stwierdziły, że nie ma przestępstwa. I nagle taki prokurator, który jest teraz sławny, wymyślił sobie, że jeżeli powtórzy ten sam zarzut 35 razy, to on będzie 35 razy mocniejszy – dodał.
Przedziwna konstrukcja
Prof. Lewicki tłumaczył, że w porządku prawnym USA czyn, o który został oskarżony były amerykański prezydent, nie jest przestępstwem, a mógłby w razie potwierdzenia być najwyżej wykroczeniem.
– Prokurator stawia przedziwną tezę, że Trump, przez to, że spłacił te panie – bo chodzi o dwie pani – to zwiększył swoje szanse wyborcze. A skoro tak, to spłacenie to stanowiło w istocie wpłatę na fundusz wyborczy, czego on nie zadeklarował. Naprawdę trzeba mieć dużą wyobraźnię, żeby sformułować tego typu zarzut i żeby go obronić w sądzie. To nie znaczy, że nie uda się go obronić, bo sprawiedliwość sprawiedliwością, racja musi być po naszej stronie, jak wiemy, ale to jest tak przedziwna konstrukcja, że żaden sensowny prawnik, w tym ludzie z nim skonfliktowani, czytają ten akt oskarżenia i nie rozumieją, jak można było z tego zrobić zarzut o popełnienie przestępstwa – powiedział prof. Lewicki.
Trump: Prokurator finansowany przez Sorosa
Niedługo przed tym, jak postawiono mu zarzuty, Trump opublikował na swojej własnej platformie społecznościowej Truth Social post, w którym poddał pod wątpliwość bezstronność zajmującego się sprawą prokuratora.
"Nielegalne przecieki ze skorumpowanego i wysoce politycznego biura prokuratora okręgowego na Manhattanie, które pozwoliło na ustanowienie nowych rekordów brutalnej przestępczości i którego lider jest finansowany przez George’a Sorosa, wskazują, że bez możliwości udowodnienia jakiegokolwiek przestępstwa i w oparciu o starą i w pełni obaloną (przez wielu innych prokuratorów) daleki i czołowy republikański kandydat i były prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki zostanie aresztowany we wtorek w przyszłym tygodniu" – napisał Trump.
W ocenie Trumpa i jego prawników, prokurator Bragg działa przeciwko byłemu prezydentowi z motywów politycznych.
Cejrowski: Nie ma żadnego przestępstwa
W najnowszym odcinku programu "Antysystem" Wojciech Cejrowski mówił dlaczego w jego ocenie mamy do czynienia z czymś w rodzaju procesu pokazowego.
– Rozmawiamy na razie o wykroczeniu. Sprawa jest grubymi nićmi szyta, gdyby w ogóle miała miejsce. Trump zapłacił prawnikowi ze swoich prywatnych pieniędzy i mamy na to przelewy. Prokurator nie chce oglądać tego teraz, tylko najpierw woli zrobić rozprawę, a dopiero potem, w tajnym procesie dowiedzieć się, że zapłacił z prywatnych pieniędzy. Nie ma żadnego przestępstwa, jeśli dwie dorosłe osoby dogadują się, że w jakiejś sprawie będą milczeć. Obywatel może z własnych pieniędzy kupić taką usługę, jak milczenie prostytutki. Byłoby wykroczeniem, gdyby zapłacił za to z funduszu wyborczego. Tu nie mieliśmy do czynienia z taką sytuację. Po pierwsze, nie Trump płacił, ale jego prawnik. Po drugie, Trump zapłacił prawnikowi pieniądze na podstawie faktury. Chodzi o to, by była grubymi nićmi szyta – punktował Cejrowski.
Czytaj też:
Trump obiecuje koniec władzy globalistów i deep stateCzytaj też:
Trump: Nie sądziłem, że coś takiego może się wydarzyć w Ameryce