Publicysta i polityk, były podsekretarz stanu w KPRM i były ambasador RP na Łotwie i w Armenii był gościem Bartłomieja Radziejewskiego na kanale Nowej Konfederacji. Rozmowa dotyczyła m.in. wojny rosyjsko-ukraińskiej oraz stosunków Polski z Ukrainą.
Nowakowski: Mgła wojny
Nowakowski podkreślił, że jeśli chodzi o przebieg kontrofensywy, to tak naprawdę nic nie wiadomo. – Ta wojna jest przykryta niesłychanie głęboką, chyba najgłębszą ze znanych nam do tej pory, obserwowanych przez dziennikarzy wojen, mgłą wojny. Teoretycznie mamy gigantyczną ilość informacji, ale poza kilkoma osobami w Waszyngtonie, w Moskwie i w Kijowie, mało kto ma operacyjną świadomość, jak ta wojna naprawdę przebiega – tłumaczył ekspert.
– Staram się stosować starą dyplomatyczną zasadę, żeby wierzyć dopiero w wiadomości zdementowane – podkreślił.
Kontrofensywa – duże straty
Nowakowski wyraził przypuszczenie, że pierwotny plan Ukrainy na kontrofensywę rozsypał się wraz z wysadzeniem przez Rosjan tamy w Nowej Kachowce. W jego ocenie plan prawdopodobnie miał polegać na wysadzeniu desantu na wysokości Chersonia.
Nowakowski ocenił, że prowadzona obecnie kontrofensywa jest raczej polityczna, niż militarna, ponieważ Ukraina musi pokazać siłę swojej armii przed lipcowym szczytem NATO.
– Wiemy też, że z obu stron są gigantyczne straty. To jest maszynka do mielenia mięsa. Jeżeli tak, to jest to cena nieprawdopodobnie wysoka dla strony ukraińskiej. Stąd padają już głosy, że Ukraina zamraża tymczasowo swoją ofensywę – powiedział, przypominając, że zasoby ludzkie tego państwa są ograniczone. Dalej tłumaczył m.in., że nie dziwi się stronie ukraińskiej, która obawia się ofensywy na pełną skalę właśnie ze względu na potencjalnie ogromne straty wśród ludzi, ale i sprzętu.
– Pamiętajmy też, że jeśli strona ukraińska mówi o zamrożeniu kontrofensywy, to może oznaczać, że ona właśnie ruszyła pełną parą. W warunkach wojny prawdziwa informacja jest najdroższym towarem. A prawda już dawno jest zahibernowana i czeka na pokój, aby się odrodzić. Trudno oczekiwać prawdziwych informacji, jeśli chodzi o sytuację na ukraińskim froncie. (…) Każdy ekspert, każdy z naszych generałów mówiących na temat ofensywy, powinien na wstępie zastrzegać: "nic nie wiemy – powiedział Nowakowski.
Dalej były ambasador przypomniał, że Ukraińcy mają bardzo ciężkie zadanie z uwagi na brak przewagi lotniczej podczas działań ofensywnych. – Szczątkowe doniesienia dotyczące tej kampanii mówią o tym, że na południu w kilku punktach ofensywa została powstrzymana głównie dzięki temu, że Rosjanie mają przewagę w powietrzu. Nagle zaczęły się dobrze sprawdzać ich helikoptery – niszczyciele czołgów. Także wiemy, że ta ofensywa nie wygląda tak wspaniale, jak w ubiegłym roku, ale nie wiemy, czy ona tak w pewnym momencie nie będzie wyglądała. Być może strona ukraińska ma poważne asy w rękawie – kontynuował Nowakowski.
Radziejewski przypomniał, że atakujący zawsze ponosi większe straty niż broniący się, w związku z czym do skutecznej ofensywy potrzeba dużej przewagi.
Propagandowy przekaz Ukrainy razy dwa
Pytany o debatę publiczną w Polsce na temat wojny, Nowakowski przypomniał, że jest w niej za mało realnej analizy, a zdecydowanie za wiele emocji. – W naszej debacie dominuje nie tyle propagandowy przekaz ukraiński, ile propagandowy przekaz ukraiński bardzo wzmocniony czy podbity. Jak się czyta polskie media, to właściwie jedynie pytanie to jest "kiedy Ukraińcy zajmą Moskwę?". Ukraińcy zwyciężają, Rosjanie padają jak muchy. Jak przejrzeć tytuły na portalach i w gazetach to mniej więcej tak to wygląda – podkreślił.
– Cokolwiek powiedzą Ukraińcy, to nasi to bezwiednie przyjmują za prawdę, zapominając, że Ukraińcy potrzebują manipulować prawdą, żeby wygrywać wojnę – dodał Radziejewski.
Emocje kibiców
– Mnożą razy dwa i puszczają w obieg publiczny, co chyba nie jest dobre, dlatego, że – mam wrażenie – oczekiwania wobec strony ukraińskiej są po prostu bardzo mocno zawyżone. To w pewnym momencie zacznie działać w drugą stronę. Za moment zawiedzeni kibice strony ukraińskiej stwierdzą, że oni się już do niczego nie nadają, że jest fatalnie. Trzeba trochę te emocje studzić i mieć świadomość, że armia rosyjska nie jest tak słaba, jak nam się wydaje – powiedział.
– Rosjanie ponieśli największe porażki dlatego, że mieli kompletnie złe rozpoznanie, nie byli przygotowani do walki, natomiast w tej chwili już są przygotowani. To jest potężnie uzbrojona armia nawet w sytuacja obniżonego morale zdolna do działania – mówił dalej, dodając, że w polskiej debacie naprawdę potrzeba ochłodzenia emocji.
Czytaj też:
Eksperci i podżegacze