Decyzja wójta gminy Dorohusk formalnie oznacza, że protestujący powinni odblokować drogę. Wojciech Sawa powołuje się na ustawową przesłankę: zagrożenie mienia znacznych rozmiarów. – Protest uderzył nie tylko w kierowców. Tracą przedsiębiorcy, ludzie pracujący, inne grupy społeczne, które nie mają pracy. To przeważyło – powiedział.
Jak informuje radio RMF FM, decyzja – na razie ustnie – została już przekazana protestującym. Na pisemny dokument wójt ma 72 godziny. Protestujący na odwołanie się od decyzji mają siedem dni. Jednak zgodnie z przepisami, powinni zakończyć protest, bo ten formalnie został rozwiązany. Organizatorzy blokady w Dorohusku zapowiedzieli, że nie zamierzają rezygnować ze strajku.
Kryzys na granicy z Ukrainą
Polscy przewoźnicy protestują na granicy z Ukrainą od początku listopada. Uczestnicy akcji utrzymują, że ich głównymi postulatami są: przywrócenie obowiązku posiadania zezwoleń na międzynarodowy transport drogowy rzeczy (przewozy dwustronne i tranzytowe) pomiędzy Polską a Ukrainą, który został czasowo zniesiony na mocy umowy między Unią Europejską a Ukrainą w sprawie transportu drogowego towarów, a także zwolnienie z obowiązku rejestracji w systemie elektronicznej kolejki w odniesieniu do polskich pojazdów ciężarowych powracających z Ukrainy bez ładunku, który został wprowadzony przez rząd Ukrainy.
Polscy przewoźnicy chcą przede wszystkim przywrócenia zezwoleń na wjazd dla ukraińskich firm na przewóz towarów, z wyjątkiem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla ukraińskiego wojska. Rolnicy, którzy w związku z aferą zbożową dołączyli do przewoźników protestujących na granicy, zapowiadają, że blokada będzie trwała przez 24 godziny na dobę do 3 stycznia 2024 r.
Czytaj też:
Warzecha skomentował pomysł Kowala. "Liczę, że Tusk jest mądrzejszy"Czytaj też:
Kontrole dokumentów Ukraińców. Nagle dużo mniej samochodów z pomocą humanitarną