RYSZARD GROMADZKI: Jak się pan czuje w roli „wroga publicznego numer jeden”? Po tym, jak zgasił pan chanukowe świece w Sejmie, sypią się na pana gromy. Miał pan na pewno świadomość konsekwencji swojego działania. Co było jego motywem?
GRZEGORZ BRAUN: Zwłaszcza w ostatnich latach to zdaje się moja etatowa rola: potwór do straszenia grzecznych czytelników „Gazety Wyborczej” i „Gazety Polskiej”. Nie powiem, że rola ulubiona, ale podejmuję ją z poczucia obowiązku. Obowiązku nieignorowania zła. Celebrowanie plemiennych, rasistowskich, więc z mojego punktu widzenia wprost satanistycznych rytuałów nigdy nie powinno być aprobowane, a już na pewno nie w Sejmie RP. Świętowanie Chanuki z niby-niewinnym rytuałem zapalania świec to tylko pozór, a sentymentalny, rzekomo pokojowy przekaz to fałsz. Tymczasem istotny sens i przesłanie Chanuki to jest celebrowanie triumfu talmudystów nad resztą świata, nad nami, nie-Żydami. Ten program ideowy jest artykułowany wprost w słowach modlitwy, która towarzyszy zapalaniu chanukowego świecznika: „Dziękujemy Ci, Boże, że wydałeś tak wielu niewiernych, w ręce tak nielicznych Twoich wiernych”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.