Od wielu miesięcy zaostrza się sytuacja na granicy Izraela z Libanem, gdzie operuje wspierany przez Iran Hezbollah. W wyniku wzajemnych ostrzałów po obu stronach ewakuowano już z przygranicznych miejscowości po ok. 100 tysięcy ludzi. Izraelski resort obrony potwierdził, że przygotowane są plany ataku na Hezbollah na terytorium Libanu.
– Jeśli Izrael nas zaatakuje, rozpęta wojnę, w której nie będzie żadnych ograniczeń i żadnych zasad – powiedział w reakcji przywódca Hezbollahu, Hassan Nasrallah. Jak informował ekspert ds. Bliskiego Wschodu Wojciech Szewko organizacja dysponuje ok. 100 tysięczną armią i ciężkim sprzętem, w tym rakietami kierowanymi.
Netanjahu o możliwości wojny z Hezbollahem
Premier Izraela Beniamin Netanjahu zapowiedział w niedzielę, że po zakończeniu intensywnej fazy walk w Strefie Gazy, co ma nastąpić "wkrótce", armia izraelska przerzuci część sił na północ, czyli w region przygraniczny z Libanem.
Netenjahu wyraził nadzieję na dyplomatyczne rozwiązanie sporu na granicy izraelsko-libańskiej, nadmieniając jednocześnie, że jeżeli zajdzie taka potrzeba, to Izrael jest przygotowany, by walczyć na kilku frontach.
Generał Brown Jr. ostrzega Izrael
Tymczasem Stany Zjednoczone obawiają się, że może otworzyć się tam nowy front, co zwiększy zapotrzebowanie Izraela na amerykańską broń.
Szef amerykańskiego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, generał Charles Q. Brown Jr. ostrzegł Tel Awiw, że prawdopodobnie Stany Zjednoczone nie będą w stanie wesprzeć Izraela w obronie przed atakami Hezbollahu w przypadku wybuchu wojny, w takim zakresie, jak uczynili to, gdy podczas kwietniowego ostrzału z Iranu. Wojskowy argumentował, że strącanie rakiet krótkiego zasięgu, które zastosuje Hezbollah, jest trudniejsze niż powstrzymanie ataku dronów czy rakiet średniego zasięgu, którymi strzelała armia irańska.
Generał wyraził ocenę, że Iran "będzie skłonny wesprzeć Hezbollah" zdecydowanie bardziej niż Hamas, "zwłaszcza jeśli będzie mieć przekonanie, że Hezbollah jest poważnie zagrożony".
Gen. Brown zwrócił zarazem uwagę, że Amerykanie rozmawiają z politycznym kierownictwem Izraela w kontekście niebezpieczeństwa związanego z eskalacją konfliktu na Bliskim Wschodzie. Dyplomaci i wojskowi z USA obawiają się, że zwiększy to także zagrożenie dla sił amerykańskich stacjonujących w regionie. Obawy związane z ewentualnym rozszerzeniem walk na Liban miał wyrazić w telefonicznej rozmowie z ministrem Gallantem szef pentagonu Austin.
USA pomogą
Jak przekazała amerykańska stacja CNN Waszyngton zapewnił delegację z Izraela, która odwiedziła w ubiegłym tygodniu amerykańską stolicę, że w razie wojny z libańskim Hezbollahem administracja Joe Bidena jest gotowa udzielić wsparcia armii izraelskiej.
W spotkaniu w Waszyngtonie wzięli udział wysocy rangą urzędnicy Izraela, w tym minister ds. strategicznych Ron Dermer i doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Cachi Hanegbi. Ze strony amerykańskiej był m.in. doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan, sekretarz stanu Antony Blinken i koordynator Białego Domu ds. Bliskiego Wschodu Brett McGurk.
W trakcie rozmów omówiono szeroki zakres tematów, w tym sytuację na granicy Izraela z Libanem, stosunki z Iranem, ewentualne zawieszenie broni w Gazie i negocjacje w sprawie uwolnienia zakładników, przetrzymywanych przez Hamas, podała CNN, powołując się na źródła w amerykańskiej administracji.
Amerykanie nie wyślą żołnierzy
Blinken, Sulliban i McGurk mieli zastrzec, że jeśli dojdzie do eskalacji konfliktu na granicy Izraela z Libanem, Stany Zjednoczone nie rozmieszczą tam amerykańskich żołnierzy. Waszyngton ma poważne obawy, że w przypadku pełnowymiarowej wojny między Izraelem a Hezbollahem izraelskie siły obrony powietrznej na północy kraju mogą nie zdołać powstrzymać uderzeń na terytorium Izraela – przekazał CNN.
Czytaj też:
Układanka na Bliskim Wschodzie. "Cichy sojusz pomiędzy Iranem a USA"Czytaj też:
Liban boi się wojny i zniszczenia